sobota, 4 lipca 2015

„Osiem miesięcy’’

Autor: Princess 7841 

Miesiąc pierwszy.

     Wpadli na siebie trzymając w swoich rękach stertę książek. Oboje byli klasowymi kujonami, którzy nie zamienili ze sobą ani słowa. Nie lubili towarzystwa, byli samotnikami. Ona całe przerwy potrafiła przesiedzieć w bibliotece, tam mogła się wyciszyć, po tym jak straciła jedyną przyjaciółkę, która jest teraz nie wiadomo gdzie. On nigdy by nikogo nie skrzywdził, nie potrafił, nie chciał. Miał tylko babcię, która pomimo swojego podeszłego wieku rozpieszczała chłopaka jak tylko mogła. Miała tylko jego, a on ją.
- P-przepraszam. Nie zauważyłam Cię.
- Nic Ci się nie stało?
- N-nie.- powiedziała cicho zbierając resztę swoich lektur- Pojddę już.
- Następnym razem uważaj.
     Odeszli w dwie zupełne strony próbując zapomnieć co się przed chwilą stało. Jednak żadne z nich nie chciało zapomnieć. Kiedy wracała do domu potrafiła przesiedzieć całe popołudnie w swoim pokoju. Jednak nie było tak tamtego pamiętnego dnia. Po powrocie ze szkoły zobaczyła swój dom w płomieniach, a obok niego dwa czarne worki, rodzice...
Miesiąc drugi.
      Od pół tora miesiąca znajduje się w rodzinie zastępczej. Tam na nowo się odnalazła. Dzięki wydarzeniom w ostatnim czasie nieco się zmieniła. Nie czyta tylu książek, ubiera się w bardziej kolorowe ubrania. Wszystkiemu zawdzięcza swojej przyrodniej siostrze, Ludmile, która stała się jej najlepszą przyjaciółką. Los się w końcu do niej uśmiechnął, ale czy aby na pewno. Przez parę tygodni była chora i smutna, nie chodziła do szkoły, nawet nie wiedziała ile się przez ten czas zmieniło, aż do dnia, w którym wróciła.
- Z drogi! Camilla idzie, z drogi lamusy!
- Camilla?- szepnęła- To nie możliwe.
- A kogo my tu mamy. Ogrodniczkę z farmy?- zaśmiał się szatyn
      Nic nie odpowiedziała. Faktycznie, była ubrana w jeansowe ogrodniczki, tak jak kiedyś ubierała się jej najlepsza przyjaciółka, która jej nie poznała i wyśmiała. Do tego Leon, jeszcze miesiąc temu go gnębili, a teraz stał się wielkim panem i władcą. W oddali zobaczyła Ludmiłę, podeszła do niej i po prostu się do niej przytuliła, a po jej policzkach zaczęło spływać wiele słonych łez. Pomimo tego, że nie były biologicznymi siostrami to i tak bardzo się kochały...
Miesiąc trzeci.
      Jego życie zmieniło się diametralnie. Z Camillą to był koniec. Zdradziła go, a on dopiero teraz zrozumiał, że popełnił duży błąd będąc, zmieniając się. Chociaż tamten dzień był nie tylko z tego powodu inny. Jego rodzice oznajmili ni stąd ni zowąd, że wyjeżdżają do Portugalii. Zgodził się nie wiedząc co stanie się podczas jego obecności.
- Leon pośpiesz się. Samolot nie będzie czekał specjalnie dla Ciebie.
- Mamo, obiecaj mi, że nie wrócimy tutaj szybko.
- Nic nie mogę obiecać. Nie umiem przewidywać przyszłości.
        Chwycił do ręki walizkę, po czym wyszedł z domu. W drodze na lotnisko chciał pojechać pod dom Violetty. Wiedział co przeszła i dopiero teraz tknęło go sumienie. Gdy byli pod posiadłością rodziny Ferro wrzucił do skrzynki liścik z napisem na kopercie ''Dla Violetty'' Nie wiedział, że dziewczyna nigdy tego listu przeczyta, nie wie też tego, że Violetta chciała go wyrzucić ze swojego umysłu.
Miesiąc czwarty.
      Obudziła się z wielkim bólem głowy. Nie wiedziała gdzie jest i co robiła poprzedniej nocy. Od pewnego czasu jej życie ponownie legło w gruzach. Jej przybrani rodzice umarli, przeżyła ponowną śmierć najbliższych jej osób. Została przy niej Ludmiła, która jako, że miała te 19 lat zaadoptowała młodą szatynkę. Niestety, po dwóch tygodniach blondynka straciła pracę, więc musiały radzić sobie same. Wiedziały, że sprzedając swoje ciało do niczego dobrego nie doprowadzą. Ubrała się, po czym wyszła z plikiem pieniędzy w torebce, pieniędzy za wspólnie spędzoną noc z mężczyzną.
- Violetta, mamy wystarczająco pieniędzy, skończmy z tym.
- Poczekajmy. Daj mi jeszcze dwa tygodnie, może trzy.
- Martwię się o Ciebie. Nie chcę Ci stracić.- wyszeptała blondynka
- Ja Ciebie też Lu. Ja Ciebie też.
       Poszła do swojego pokoju, po czym rzuciła małą torebkę na łóżko, z której wyspały się pieniądze. Uśmiechnęła się do siebie, dzisiaj zarobiła dwa razy tyle niż zwykle. Po paru minutach chciała napisać na kartce kwotę, ale nie znalazła żadnego papieru oprócz koperty. Koperty, której jeszcze nigdy nie otworzyła, bała się, że nie zapomni. Ale i tak zapomniała, do pewnego czasu...
Miesiąc piąty.
      Ostatnia noc. Ostatnie spotkanie i koniec. Koniec z oszpecaniem swojej osobowości. Ubrana w czarną, obcisłą sukienkę oraz szpilki tego samego koloru wysiadła przed lokalem, w którym miał odbyć się wieczór kawalerski, na którym miała zatańczyć. Kiedy weszła do budynku w oczy rzuciła jej się rura, a wokół niej fotele, na których siedziało czterech mężczyzn. Przebrana w skąpy strój zaczęła robić to co robi od dawna. Niestety po parunastu minutach i wypiciu dwóch drinków poczuła jak ''odlatuje'' Jednak ktoś jej pomógł, nie byle kto. Dopiero w jego aucie się odezwała.
- D-dziękuję. Gdyby nie t-ty.
- Spokojnie. Violetto.
- Skąd wiesz jak mam na imię?- spytała zszokowana
- Blizna na lewej części brzucha. Dlaczego to robisz?
- Kiedyś Ci powiem, teraz nie mogę. P-przepraszam.
        Podała mu jeszcze adres gdzie ma ją zawieźć. Jeszcze nigdy nikt jej nie podał tak mocnego drinka. Gdyby nie Leon wykorzystaliby, po czym porzuciliby ją. Kiedy byli na miejscu szatynka podziękowała mu, po czym szybko weszła do domu. Na jej szczęście Ludmiły nie było w domu i miała święty spokój.
Miesiąc szósty.
       Wstała bardzo wcześnie, nie mogła w nocy usnąć. To dzisiaj miała poznać nowego chłopaka swojej siostry. Cały czas nawija jej jaki jest wspaniały, przystojny i wysportowany. Czasami ma tego po prostu dosyć. Wszyscy wokół są szczęśliwi, mają swoją drugą połówkę, ale nie ona. Po ubraniu i umyciu się szatynka zeszła do salonu, gdzie siedziała już Ludmiła. Chciała się z nią przywitać, ale przeszkodził jej w tym dzwonek do drzwi. Do domu wszedł ON.
- Violu, poznaj mojego chłopaka Leona. Leon poznaj moją przyrodnią siostrę.
- My się znamy, bardzo dobrze. Prawda Leonie?
- Prawda. Idziemy Ludmiła? Mam dla Ciebie niespodziankę.
Poczuła ukłucie w sercu, kochała go. Dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę.
- Widzimy się wieczorem Vivi. Papa!
      Zamknęła za nim drzwi, po których zaraz potem się zsunęła. Po jej polikach zaczęło spływać pełno łez. Bolało ją to, że jej siostra spotyka się z osobą, którą darzy głębokim uczuciem. W tym momencie miała ochotę zniknąć. Nie pokazywać się nikomu na oczy, chociaż nie miała komu. Poszła do swojego pokoju po czym z szafy wyjęła dużą, czerwoną walizkę. Wiedziała, że wyjeżdżając robi dobrze. Na łóżku zostawiła list dla siostry, w którym napisała prawdę...
Miesiąc siódmy.
         Spacerowała ulicami Rzymu ciesząc się wspaniałą pogodą oraz humorem. Tutaj czuje się bardzo dobrze, prowadzi małą kawiarenkę z rodzeństwem Cauviligia, Francescą i Federico. Są dla niej wsparciem. Kiedy szatynka miała iść na zaplecze do lokalu wszedł wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Miała wrażenie, że skądś go zna. I miała rację. Znała go, aż za dobrze, ale nie zdawała sobie z tego sprawy, do czasu.
- Witam, co panu podać?
- Poproszę szarlotkę oraz małą Latte.
- Oczywiście, będzie do siedmiu minut.- powiedziała z uśmiechem- Federico!
- Mogę się panią o coś zapytać?
- Tak. 
- Dlaczego wyjechała pani z Buenos Aires w tajemnicy?
- Nie pana zakichany interes- syknęła
        Wiedziała, że to on. Te same perfumy, oczy, głos, który chciała słyszeć codziennie. Lecz nie dawała po sobie tego poznać. Chciała odejść, znowu zapomnieć, ale zawsze musiało coś pójść nie po jej myśli. Myślała, że wyjeżdżając do Włoch będzie miała spokój, niestety tak nie było. Będąc na zapleczu po jej policzkach zaczął spływać potok łez. To tak boli~pomyślała.
Miesiąc ósmy.
     Został we Włoszech z nadzieją, że spotka się z nią jeszcze, wytłumaczą sobie to wszystko. Kiedy przeczytał list od Violetty chciał to wszystko naprawić. Po jej wyjeździe ułożył sobie to wszystko w głowie. Zrozumiał, że kocha Ludmiłę, po przyjacielsku. Kiedy wszedł do tej kawiarenki i ujrzał JĄ miał jeden cel: wyjaśnić to wszystko. Jednak nie doszło do tego. Gdy rozmyślał o tym wszystkim usłyszał pukanie do drzwi pokoju hotelowego. Wydobył z siebie ciche ''proszę'' po czym drewniana konstrukcja się otworzyła, a on ujrzał szatynkę.
- Leon ja przyszłam to wszystko wyjaśnić.
- Spokojnie. Nie denerwuj się, przecież Cię nie zjem.
- Wiem, no to ten. Ja wyjechałam, bo nie wytrzymałam tego wszystkiego. Straciłam dużo najbliższych mi osób. Nie chciałam tak żyć. Ja chciałam zaznać trochę szczęścia. Chociaż odrobinę.- załkała
- Dobrze. Odpowiedz mi na jeszcze jedno pytanie, dlaczego robiłaś to co 3 miesiące temu? skąd znasz mój adres?
- Ludmiła straciła pracę i musiałyśmy sobie jakoś radzić. Potem ty z nią byłeś i... tak jakoś wyszło. A co do adresu to moja tajemnica
- Ale nie jestem. Violetta, kocham Cię. W dniu mojego wyjazdu do Portugalii, który nie trwał nawet miesiąc, ale to szczegół, uświadomiłem, że zagościłaś w moim sercu na stałe. 
      Nic mu nie odpowiedziała tylko wpiła się w jego miękkie usta. Oboje byli szczęśliwi, że nie muszą ukrywać co do siebie czują. Najważniejsze jest to, że nie muszą ukrywać swoich uczuć. Teraz mogą być szczęśliwi. Razem..

wtorek, 23 czerwca 2015

One Shot Od nienawiści po głęboką miłość 1/3


Autor: Emilly Cameron

Ona szatynka o czekoladowych oczach. Delikatna przyjechała do Buenos Aires. Zostawiła swoją rodzinę w Seattle,  przez bliższy czas zamieszka ze swoją przyjaciółką Ludmiłą Frerro. Na razie szuka pracy, jest po studiach . Podobno Frerro ma dla niej propozycję pracy.
On szatyn o zielonych oczach w których można się zatopić. Mieszka ze swoim przyjacielem Federico Parsqerlli i Lu . Pracuje z przymusu w firmie ojca. Prawie zawsze  imprezuje , a dziewczyny zmiena jak rękawiczki.
Jakim cudem się zbliżą ? To wiem tylko ja. Kompletne dwa przeciwieństwa staną się jednością.
                                                             
                                                                    ~♥~

*violetta*
Właśnie odebrałam swoją purpurową walizkę. Na nosie swobodnie leżały okulary przeciwsłoneczne Chanel. Na sobie miałam krótkie spodenki i szarą bluzkę top. Włosy były w lekkim nieładzie odrzucone na plecy. W oddali widziałam blondynkę rozmawiającą z dwoma facetami w moim wieku.                                               - Ludmiła- krzyknęłam zbliżając się do przyjaciółki i jej kolegów.                                                                  - Viola- ten piskliwy wszędzie rozpoznam.                                                                                                    - To niby ona ma pracować ze mną?- parsknął  jeden z mężczyzn.                                                                - Stary weź nie rób pierwszego złego wrażenia . A tak w ogóle Federico chłopak Lu.                                  - Miło mi Violetta,  Ludmi nic mi nie mówiłaś- popatrzyłam się na przyjaciółkę która się speszyła.                                                                                                                                                     - Tak jakoś wyszło,  a ten z boku to Leon.                                                                                                   - Jakoś nie umie robić dobrego wrażenia - prychnęłam i poszłam w stronę auta.                                   
 - Mała nie skacz do mnie,  bo ze mną się nie zadziera - złapał mnie za nadgarstek.                                       - Boże Lu z kim ty się zadajesz, on jest nienormalny- powiedziałam z ironią w głosie.                                    - Dobra jedziemy bo oni się tu Lu zagryzą - śmieje się Fede.                                                                        - Szczęście że z tobą nie mieszkam- święta racja.                                                                                          - A kto powiedział że nie- znowu ten cwaniacki uśmiech .                                                                            - Zabijcie mnie od razu- opadłam bezwładnie na fotel. Na odpowiedz usłyszałam śmiech.
                                                        
                                                                  ~♥~

*Leon*
Na lotnisku V wyglądała nieziemsko.  Ta  przyjaciółka Lu nie jest taka zła jak mi się wydawało.  Ciekawe jaka jest w łóżku.  Nie Verdas o czym ty myślisz.  Pewno się tak łatwo z nią nie będzie.  Ale każda mi ulegnie.
- Verdas nad czym tak myślisz ?- w pewnym momencie do mojego pokoju wszedł Fede.                             - A co cie to obchodzi?he?                                                                                                                         - Violetta zgadłem chcesz ją przelecieć , zgadłem?                                                                                        - Za dobrze , mnie znasz ale masz rację
- Dlaczego on wszystko wie ?                                                                         
- Tobie tylko jedno w głowie,  stary chodź na kolację-  będzie okazja aby pokazać że nie jestem taki zły.
                                                       
                                                                  ~♥~
 
*Violetta*
Z tym palantem mam spędzić bliższy czas. Istny koszmar. Rozpakowałam swoje rzeczu i włożyłam do szafy. Miałam pisać do mamy. Szlag. Usłyszałam głos Lu, woła mnie na kolację. Ja kiedyś zwarjuje. Specjalne narzuciłam na siebie prześwitującą bluzkę i krótkie spodenki, które uwielbiam. Włosy zostawiłam tak jak są.
Na dole już siedział Fede i reszta. Cały czas czułam na sobie wzrok Leona.  Przez co na twarz wszedł mi chytry uśmieszek. Po szłam zgrabnym krokiem do Luśki, która gotowała w kuchni.                                      - No Violka dla kogo ty się tak wystroiłaś?- na jej twarzy było wszystko widać.                                          - Lu wiesz że muszę postawić na swoim,  pokazać jaka jestem- o mały włos a lu by wybuchła śmiechem. Od razu wzięłam sałatkę i poszłam do jadalni. Ciągle czułam na sobie jego wzrok.                             
- Leon ale chyba nie powinieneś tam patrzeć- wskazałam na mój biust. Speszył się. Yes!                              - Federico ja chyba zjem w pokoju- popatrzyłam na Fede błagalnym wzrokiem.                                            - Nie stary nie odbierzesz nam zaszczytu jedzenia z kimś takim jak ty- to wywołało śmiech.                          - Wariat- parsknął Leon.    
                                                                  ~♥~

Po kolacji, była godzina 23 usłyszałam dzwonek do drzwi. Uchyliłam lekko drzwi. Przeraziłam się na widok...                


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
PS. Przepraszam nie mogłam wyrównać czcionki 

środa, 17 czerwca 2015

Propozyzja!


Nie wiem czy ktoś jeszcze zagląda na tego bloga, ale to się przekonam :)

Mam taką małą propozycję, bo chyba już nie wrócę do pisania tego opowiadania. Ani do żadnego innego na tym blogu, więc pomyślałam, że każdy kto ma pomysł albo już ma napisanego jakiegoś One Shota, czy cokolwiek innego, jakąś miniaturkę. Na obojętnie jaki temat, a może nie ma bloga, a chce komuś pokazać, może wysłać do mnie, a ja wszystkie postaram się opublikować. 

Jeśli ktoś był by zainteresowany to pod tym postem pisze w komentarzu, a swoje prace możecie wysyłać na kasiabranka98@gmail.com

I zapraszam również na mojego drugiego bloga na, którym zaczynam o nowa:  http://w-zyciu-chodzi-o-milosc.blogspot.com/

Kasia <3