sobota, 4 lipca 2015

„Osiem miesięcy’’

Autor: Princess 7841 

Miesiąc pierwszy.

     Wpadli na siebie trzymając w swoich rękach stertę książek. Oboje byli klasowymi kujonami, którzy nie zamienili ze sobą ani słowa. Nie lubili towarzystwa, byli samotnikami. Ona całe przerwy potrafiła przesiedzieć w bibliotece, tam mogła się wyciszyć, po tym jak straciła jedyną przyjaciółkę, która jest teraz nie wiadomo gdzie. On nigdy by nikogo nie skrzywdził, nie potrafił, nie chciał. Miał tylko babcię, która pomimo swojego podeszłego wieku rozpieszczała chłopaka jak tylko mogła. Miała tylko jego, a on ją.
- P-przepraszam. Nie zauważyłam Cię.
- Nic Ci się nie stało?
- N-nie.- powiedziała cicho zbierając resztę swoich lektur- Pojddę już.
- Następnym razem uważaj.
     Odeszli w dwie zupełne strony próbując zapomnieć co się przed chwilą stało. Jednak żadne z nich nie chciało zapomnieć. Kiedy wracała do domu potrafiła przesiedzieć całe popołudnie w swoim pokoju. Jednak nie było tak tamtego pamiętnego dnia. Po powrocie ze szkoły zobaczyła swój dom w płomieniach, a obok niego dwa czarne worki, rodzice...
Miesiąc drugi.
      Od pół tora miesiąca znajduje się w rodzinie zastępczej. Tam na nowo się odnalazła. Dzięki wydarzeniom w ostatnim czasie nieco się zmieniła. Nie czyta tylu książek, ubiera się w bardziej kolorowe ubrania. Wszystkiemu zawdzięcza swojej przyrodniej siostrze, Ludmile, która stała się jej najlepszą przyjaciółką. Los się w końcu do niej uśmiechnął, ale czy aby na pewno. Przez parę tygodni była chora i smutna, nie chodziła do szkoły, nawet nie wiedziała ile się przez ten czas zmieniło, aż do dnia, w którym wróciła.
- Z drogi! Camilla idzie, z drogi lamusy!
- Camilla?- szepnęła- To nie możliwe.
- A kogo my tu mamy. Ogrodniczkę z farmy?- zaśmiał się szatyn
      Nic nie odpowiedziała. Faktycznie, była ubrana w jeansowe ogrodniczki, tak jak kiedyś ubierała się jej najlepsza przyjaciółka, która jej nie poznała i wyśmiała. Do tego Leon, jeszcze miesiąc temu go gnębili, a teraz stał się wielkim panem i władcą. W oddali zobaczyła Ludmiłę, podeszła do niej i po prostu się do niej przytuliła, a po jej policzkach zaczęło spływać wiele słonych łez. Pomimo tego, że nie były biologicznymi siostrami to i tak bardzo się kochały...
Miesiąc trzeci.
      Jego życie zmieniło się diametralnie. Z Camillą to był koniec. Zdradziła go, a on dopiero teraz zrozumiał, że popełnił duży błąd będąc, zmieniając się. Chociaż tamten dzień był nie tylko z tego powodu inny. Jego rodzice oznajmili ni stąd ni zowąd, że wyjeżdżają do Portugalii. Zgodził się nie wiedząc co stanie się podczas jego obecności.
- Leon pośpiesz się. Samolot nie będzie czekał specjalnie dla Ciebie.
- Mamo, obiecaj mi, że nie wrócimy tutaj szybko.
- Nic nie mogę obiecać. Nie umiem przewidywać przyszłości.
        Chwycił do ręki walizkę, po czym wyszedł z domu. W drodze na lotnisko chciał pojechać pod dom Violetty. Wiedział co przeszła i dopiero teraz tknęło go sumienie. Gdy byli pod posiadłością rodziny Ferro wrzucił do skrzynki liścik z napisem na kopercie ''Dla Violetty'' Nie wiedział, że dziewczyna nigdy tego listu przeczyta, nie wie też tego, że Violetta chciała go wyrzucić ze swojego umysłu.
Miesiąc czwarty.
      Obudziła się z wielkim bólem głowy. Nie wiedziała gdzie jest i co robiła poprzedniej nocy. Od pewnego czasu jej życie ponownie legło w gruzach. Jej przybrani rodzice umarli, przeżyła ponowną śmierć najbliższych jej osób. Została przy niej Ludmiła, która jako, że miała te 19 lat zaadoptowała młodą szatynkę. Niestety, po dwóch tygodniach blondynka straciła pracę, więc musiały radzić sobie same. Wiedziały, że sprzedając swoje ciało do niczego dobrego nie doprowadzą. Ubrała się, po czym wyszła z plikiem pieniędzy w torebce, pieniędzy za wspólnie spędzoną noc z mężczyzną.
- Violetta, mamy wystarczająco pieniędzy, skończmy z tym.
- Poczekajmy. Daj mi jeszcze dwa tygodnie, może trzy.
- Martwię się o Ciebie. Nie chcę Ci stracić.- wyszeptała blondynka
- Ja Ciebie też Lu. Ja Ciebie też.
       Poszła do swojego pokoju, po czym rzuciła małą torebkę na łóżko, z której wyspały się pieniądze. Uśmiechnęła się do siebie, dzisiaj zarobiła dwa razy tyle niż zwykle. Po paru minutach chciała napisać na kartce kwotę, ale nie znalazła żadnego papieru oprócz koperty. Koperty, której jeszcze nigdy nie otworzyła, bała się, że nie zapomni. Ale i tak zapomniała, do pewnego czasu...
Miesiąc piąty.
      Ostatnia noc. Ostatnie spotkanie i koniec. Koniec z oszpecaniem swojej osobowości. Ubrana w czarną, obcisłą sukienkę oraz szpilki tego samego koloru wysiadła przed lokalem, w którym miał odbyć się wieczór kawalerski, na którym miała zatańczyć. Kiedy weszła do budynku w oczy rzuciła jej się rura, a wokół niej fotele, na których siedziało czterech mężczyzn. Przebrana w skąpy strój zaczęła robić to co robi od dawna. Niestety po parunastu minutach i wypiciu dwóch drinków poczuła jak ''odlatuje'' Jednak ktoś jej pomógł, nie byle kto. Dopiero w jego aucie się odezwała.
- D-dziękuję. Gdyby nie t-ty.
- Spokojnie. Violetto.
- Skąd wiesz jak mam na imię?- spytała zszokowana
- Blizna na lewej części brzucha. Dlaczego to robisz?
- Kiedyś Ci powiem, teraz nie mogę. P-przepraszam.
        Podała mu jeszcze adres gdzie ma ją zawieźć. Jeszcze nigdy nikt jej nie podał tak mocnego drinka. Gdyby nie Leon wykorzystaliby, po czym porzuciliby ją. Kiedy byli na miejscu szatynka podziękowała mu, po czym szybko weszła do domu. Na jej szczęście Ludmiły nie było w domu i miała święty spokój.
Miesiąc szósty.
       Wstała bardzo wcześnie, nie mogła w nocy usnąć. To dzisiaj miała poznać nowego chłopaka swojej siostry. Cały czas nawija jej jaki jest wspaniały, przystojny i wysportowany. Czasami ma tego po prostu dosyć. Wszyscy wokół są szczęśliwi, mają swoją drugą połówkę, ale nie ona. Po ubraniu i umyciu się szatynka zeszła do salonu, gdzie siedziała już Ludmiła. Chciała się z nią przywitać, ale przeszkodził jej w tym dzwonek do drzwi. Do domu wszedł ON.
- Violu, poznaj mojego chłopaka Leona. Leon poznaj moją przyrodnią siostrę.
- My się znamy, bardzo dobrze. Prawda Leonie?
- Prawda. Idziemy Ludmiła? Mam dla Ciebie niespodziankę.
Poczuła ukłucie w sercu, kochała go. Dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę.
- Widzimy się wieczorem Vivi. Papa!
      Zamknęła za nim drzwi, po których zaraz potem się zsunęła. Po jej polikach zaczęło spływać pełno łez. Bolało ją to, że jej siostra spotyka się z osobą, którą darzy głębokim uczuciem. W tym momencie miała ochotę zniknąć. Nie pokazywać się nikomu na oczy, chociaż nie miała komu. Poszła do swojego pokoju po czym z szafy wyjęła dużą, czerwoną walizkę. Wiedziała, że wyjeżdżając robi dobrze. Na łóżku zostawiła list dla siostry, w którym napisała prawdę...
Miesiąc siódmy.
         Spacerowała ulicami Rzymu ciesząc się wspaniałą pogodą oraz humorem. Tutaj czuje się bardzo dobrze, prowadzi małą kawiarenkę z rodzeństwem Cauviligia, Francescą i Federico. Są dla niej wsparciem. Kiedy szatynka miała iść na zaplecze do lokalu wszedł wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Miała wrażenie, że skądś go zna. I miała rację. Znała go, aż za dobrze, ale nie zdawała sobie z tego sprawy, do czasu.
- Witam, co panu podać?
- Poproszę szarlotkę oraz małą Latte.
- Oczywiście, będzie do siedmiu minut.- powiedziała z uśmiechem- Federico!
- Mogę się panią o coś zapytać?
- Tak. 
- Dlaczego wyjechała pani z Buenos Aires w tajemnicy?
- Nie pana zakichany interes- syknęła
        Wiedziała, że to on. Te same perfumy, oczy, głos, który chciała słyszeć codziennie. Lecz nie dawała po sobie tego poznać. Chciała odejść, znowu zapomnieć, ale zawsze musiało coś pójść nie po jej myśli. Myślała, że wyjeżdżając do Włoch będzie miała spokój, niestety tak nie było. Będąc na zapleczu po jej policzkach zaczął spływać potok łez. To tak boli~pomyślała.
Miesiąc ósmy.
     Został we Włoszech z nadzieją, że spotka się z nią jeszcze, wytłumaczą sobie to wszystko. Kiedy przeczytał list od Violetty chciał to wszystko naprawić. Po jej wyjeździe ułożył sobie to wszystko w głowie. Zrozumiał, że kocha Ludmiłę, po przyjacielsku. Kiedy wszedł do tej kawiarenki i ujrzał JĄ miał jeden cel: wyjaśnić to wszystko. Jednak nie doszło do tego. Gdy rozmyślał o tym wszystkim usłyszał pukanie do drzwi pokoju hotelowego. Wydobył z siebie ciche ''proszę'' po czym drewniana konstrukcja się otworzyła, a on ujrzał szatynkę.
- Leon ja przyszłam to wszystko wyjaśnić.
- Spokojnie. Nie denerwuj się, przecież Cię nie zjem.
- Wiem, no to ten. Ja wyjechałam, bo nie wytrzymałam tego wszystkiego. Straciłam dużo najbliższych mi osób. Nie chciałam tak żyć. Ja chciałam zaznać trochę szczęścia. Chociaż odrobinę.- załkała
- Dobrze. Odpowiedz mi na jeszcze jedno pytanie, dlaczego robiłaś to co 3 miesiące temu? skąd znasz mój adres?
- Ludmiła straciła pracę i musiałyśmy sobie jakoś radzić. Potem ty z nią byłeś i... tak jakoś wyszło. A co do adresu to moja tajemnica
- Ale nie jestem. Violetta, kocham Cię. W dniu mojego wyjazdu do Portugalii, który nie trwał nawet miesiąc, ale to szczegół, uświadomiłem, że zagościłaś w moim sercu na stałe. 
      Nic mu nie odpowiedziała tylko wpiła się w jego miękkie usta. Oboje byli szczęśliwi, że nie muszą ukrywać co do siebie czują. Najważniejsze jest to, że nie muszą ukrywać swoich uczuć. Teraz mogą być szczęśliwi. Razem..

wtorek, 23 czerwca 2015

One Shot Od nienawiści po głęboką miłość 1/3


Autor: Emilly Cameron

Ona szatynka o czekoladowych oczach. Delikatna przyjechała do Buenos Aires. Zostawiła swoją rodzinę w Seattle,  przez bliższy czas zamieszka ze swoją przyjaciółką Ludmiłą Frerro. Na razie szuka pracy, jest po studiach . Podobno Frerro ma dla niej propozycję pracy.
On szatyn o zielonych oczach w których można się zatopić. Mieszka ze swoim przyjacielem Federico Parsqerlli i Lu . Pracuje z przymusu w firmie ojca. Prawie zawsze  imprezuje , a dziewczyny zmiena jak rękawiczki.
Jakim cudem się zbliżą ? To wiem tylko ja. Kompletne dwa przeciwieństwa staną się jednością.
                                                             
                                                                    ~♥~

*violetta*
Właśnie odebrałam swoją purpurową walizkę. Na nosie swobodnie leżały okulary przeciwsłoneczne Chanel. Na sobie miałam krótkie spodenki i szarą bluzkę top. Włosy były w lekkim nieładzie odrzucone na plecy. W oddali widziałam blondynkę rozmawiającą z dwoma facetami w moim wieku.                                               - Ludmiła- krzyknęłam zbliżając się do przyjaciółki i jej kolegów.                                                                  - Viola- ten piskliwy wszędzie rozpoznam.                                                                                                    - To niby ona ma pracować ze mną?- parsknął  jeden z mężczyzn.                                                                - Stary weź nie rób pierwszego złego wrażenia . A tak w ogóle Federico chłopak Lu.                                  - Miło mi Violetta,  Ludmi nic mi nie mówiłaś- popatrzyłam się na przyjaciółkę która się speszyła.                                                                                                                                                     - Tak jakoś wyszło,  a ten z boku to Leon.                                                                                                   - Jakoś nie umie robić dobrego wrażenia - prychnęłam i poszłam w stronę auta.                                   
 - Mała nie skacz do mnie,  bo ze mną się nie zadziera - złapał mnie za nadgarstek.                                       - Boże Lu z kim ty się zadajesz, on jest nienormalny- powiedziałam z ironią w głosie.                                    - Dobra jedziemy bo oni się tu Lu zagryzą - śmieje się Fede.                                                                        - Szczęście że z tobą nie mieszkam- święta racja.                                                                                          - A kto powiedział że nie- znowu ten cwaniacki uśmiech .                                                                            - Zabijcie mnie od razu- opadłam bezwładnie na fotel. Na odpowiedz usłyszałam śmiech.
                                                        
                                                                  ~♥~

*Leon*
Na lotnisku V wyglądała nieziemsko.  Ta  przyjaciółka Lu nie jest taka zła jak mi się wydawało.  Ciekawe jaka jest w łóżku.  Nie Verdas o czym ty myślisz.  Pewno się tak łatwo z nią nie będzie.  Ale każda mi ulegnie.
- Verdas nad czym tak myślisz ?- w pewnym momencie do mojego pokoju wszedł Fede.                             - A co cie to obchodzi?he?                                                                                                                         - Violetta zgadłem chcesz ją przelecieć , zgadłem?                                                                                        - Za dobrze , mnie znasz ale masz rację
- Dlaczego on wszystko wie ?                                                                         
- Tobie tylko jedno w głowie,  stary chodź na kolację-  będzie okazja aby pokazać że nie jestem taki zły.
                                                       
                                                                  ~♥~
 
*Violetta*
Z tym palantem mam spędzić bliższy czas. Istny koszmar. Rozpakowałam swoje rzeczu i włożyłam do szafy. Miałam pisać do mamy. Szlag. Usłyszałam głos Lu, woła mnie na kolację. Ja kiedyś zwarjuje. Specjalne narzuciłam na siebie prześwitującą bluzkę i krótkie spodenki, które uwielbiam. Włosy zostawiłam tak jak są.
Na dole już siedział Fede i reszta. Cały czas czułam na sobie wzrok Leona.  Przez co na twarz wszedł mi chytry uśmieszek. Po szłam zgrabnym krokiem do Luśki, która gotowała w kuchni.                                      - No Violka dla kogo ty się tak wystroiłaś?- na jej twarzy było wszystko widać.                                          - Lu wiesz że muszę postawić na swoim,  pokazać jaka jestem- o mały włos a lu by wybuchła śmiechem. Od razu wzięłam sałatkę i poszłam do jadalni. Ciągle czułam na sobie jego wzrok.                             
- Leon ale chyba nie powinieneś tam patrzeć- wskazałam na mój biust. Speszył się. Yes!                              - Federico ja chyba zjem w pokoju- popatrzyłam na Fede błagalnym wzrokiem.                                            - Nie stary nie odbierzesz nam zaszczytu jedzenia z kimś takim jak ty- to wywołało śmiech.                          - Wariat- parsknął Leon.    
                                                                  ~♥~

Po kolacji, była godzina 23 usłyszałam dzwonek do drzwi. Uchyliłam lekko drzwi. Przeraziłam się na widok...                


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
PS. Przepraszam nie mogłam wyrównać czcionki 

środa, 17 czerwca 2015

Propozyzja!


Nie wiem czy ktoś jeszcze zagląda na tego bloga, ale to się przekonam :)

Mam taką małą propozycję, bo chyba już nie wrócę do pisania tego opowiadania. Ani do żadnego innego na tym blogu, więc pomyślałam, że każdy kto ma pomysł albo już ma napisanego jakiegoś One Shota, czy cokolwiek innego, jakąś miniaturkę. Na obojętnie jaki temat, a może nie ma bloga, a chce komuś pokazać, może wysłać do mnie, a ja wszystkie postaram się opublikować. 

Jeśli ktoś był by zainteresowany to pod tym postem pisze w komentarzu, a swoje prace możecie wysyłać na kasiabranka98@gmail.com

I zapraszam również na mojego drugiego bloga na, którym zaczynam o nowa:  http://w-zyciu-chodzi-o-milosc.blogspot.com/

Kasia <3


wtorek, 20 maja 2014

Koniec?!

Myślałam, że mnie zrozumiecie, ale widzę, że niektórzy jednak nie!

Wiem, że rozdziału nie było już prawie miesiąc, ale niestety nie mam w ogóle weny na to całe opowiadanie.
Pojawiły się pewne komentarze od anonimków. Dobra rozumiem was, ale wy zrozumcie też mnie. Nie znacie mojego życia. A kto zna to wie przez co przechodziłam.
To są moje ostatnie miesiące w Polsce i chce je spędzić najlepiej jak potrafię, a nie przed komputerem. Oczywiście, że kocham tu pisać, ale są w życiu ważniejsze rzeczy niż blog!


 W każdym komentarzu było czepianie się nauki. I tego też nie wiecie, że chodzę do prywatnego gimnazjum w, którym poziom nauki jest masakryczny. I co z tego, że my z kończyliśmy materiał z 3 kl gimnazjum jak my bierzemy już wszystko z 1 kl liceum i tu nie luzu bo już prawie czerwiec!
 Ludzie nie każdy podchodzi do nauki na luzie. Ja chcę coś w życiu osiągnąć, a nie po technikum udać się po zasiłek do pośredniaka! Więc zrozumcie to, że mam inne ambicje niż pisanie!
A teraz na pewnie będzie myśl "Nic innego nie robi tylko się uczy!" I tu też o mnie nie wiecie nic, więc się na ten temat nie wypowiadajcie. A jak już kogoś tak bardzo interesuje moje życie prywatne to w zakładce jest podany mój kontakt. Śmiało piszcie!



Dlatego ogłaszam, że blog zostaje zawieszony na czas nieokreślony! Mogę tu wrócić za tydzień, miesiąc albo wcale!


Proszę hejtujcie, piszcie co chcecie wolna droga!

wtorek, 6 maja 2014

One Shot: Love will remember



 Miłość to rzadki kwiat. Wyrasta tylko czasami. Miliony ludzi żyją w błędnym przekonaniu, że go posiedli. Wierzą, że kochają, ale jest to tylko ich przekonanie.
Miłość jest unikalnym kwiatem. Zdarza się tylko niekiedy. Jest unikalna, ponieważ przytrafia się tylko wtedy, gdy nie ma strachu, nigdy wcześniej. Oznacza to, że miłość może przydarzyć się tylko osobie głęboko uduchowionej, religijnej. Seks jest możliwy dla wszystkich. Znajomość jest możliwa dla wszystkich. Miłość nie.
Kiedy się nie boisz, nie masz niczego do ukrycia, wtedy możesz być otwarty, możesz usunąć wszystkie granice. A potem zaproś drugą osobę, aby poznała twoje wnętrze.
Dwoje ludzi posmakowało właśnie takiej miłości. Tej jedynej, prawdziwej, która nie oczekuje  niczego w zamian.

A wszystko zaczęło się z pozoru prozaicznie. Poznali się jak tysiące osób na tej planecie. Nic nie wskazywało na to, że połączy ich jakiekolwiek uczucie.
Był to kolejny słoneczny, wakacyjny dzień. Wysoka szatynka chodziła właśnie po swojej ulubionej galerii handlowej. Dziewczyna jak setki innych. Niewyróżniająca się niczym specjalnym. Ubrana w krótkie niebieskie szorty, zwiewną podkoszulkę na ramiączkach. Przez ramię miała przewieszoną torebkę należącą do firmy Louis Vuitton. A w  swojej lewej dłoni trzymała swojego białego iPhon'a.  Promienie słońca wdzierały się do środka budynku przez przeźroczysty dach i odbijały się od szybki jej telefonu przez co lekko raziło ją w oczy. Zbliżało się południe, więc w galerii panował coraz większy tłok. Przedzierała się przez ludzi chcą dojść do swojego celu. W pewnym momencie poczuła silny ból lewego ramienia. Przymrużyła na chwilę oczy i wylądowała plackiem na ziemi. Szybko podniosła głowę chcąc ujrzeć sprawcę bólu jej ręki i tyłka.
 Szatyn o brązowych oczach spoglądał właśnie ze zdziwioną miną na dziewczyną siedzącą na ziemi.
-Może byś patrzyła jak łazisz?! Nie jesteś sama na tym świecie!-mówił i patrzył na jej coraz bardziej rozłoszczoną minę.
-Ja mam patrzyć jak chodzę?! To ty mnie popchnąłeś i jeszcze masz do mnie pretensje!-krzyknęła, podniosła się ziemi i otrzepała się ze śmietek-Idiota!-powiedziała jeszcze do chłopaka, który dalej stał w miejscu i przyglądał się dziewczynie, która już odchodziła.

Stał jak zaklęty i w dalszym ciągu spoglądał na dziewczyną, która znikała w tłumie ludzi. Dopiero teraz dotarły do niego słowa, które wypowiedział do czarującej dziewczyny. Chodź widział ją kilka minut to wiedział, że tak łatwo o niej nie zapomni. Czuł jeszcze woń jej pięknych perfum. Widział jej rozwiane włosy i niesforne kosmyki opadające jej na drobniutką twarzyczkę. Była kimś więcej niż tylko kolejną napotkaną dziewczyną. Była tym niezwykłym promyczkiem nadającym sens życiu. Już teraz wiedział, że nie może jej pozwolić odejść. Szybko zaczął biec w kierunku w którym znikała za tłumem ludzi. Po chwili ją zauważył i szybko do niej podbieg.
-Poczekaj!-lekko zdyszany staną przed dziewczyną-Przepraszam. Nie powinienem się tak zachowywać. Po prostu się zamyśliłem.
-Dobrze. Nic wielkiego się nie stało-powiedziała i chciała wyminąć chłopaka, ale chwycił ja za nadgarstek.
-Emm masz może jakieś plany na popołudnie?-spytał nieśmiało dalej trzymając szatynkę.
-Nie nie mam, ale....-chciała coś powiedzieć, ale jej przerwał.
-W takim razie zapraszam cię na spacer-oznajmił z lekkim uśmiechem.
-Mam iść gdzieś z chłopakiem, którego w ogóle nie znam i jeszcze przez którego zaliczyłam bolesne spotkanie z ziemią?!
-I właśnie teraz masz okazje żeby mnie poznać i nie będę ci już obcy. To co ty na to?-uśmiechną się do niej zalotnie.
Dziewczyna lekko się uśmiechnęła i wpatrywała się w jego brązowe oczka z małymi iskierkami.
Nie wiedziała czemu, ale nie potrafiła mu odmówić. Nawet się trochę zawstydziła co nie zdarzało się jej przy chłopakach. Czyżby miał się okazać kimś więcej niż tylko kolejnym napotkanym chłopakiem?!
Dokładnie przyglądała się jego twarzy. Chciała dostrzec każdy najmniejszy szczegół. Lekkie dołeczki gdy się uśmiecha. Długie czarne rzęsy. Włosy lekko postawione na żelu a w promieniach słońca świeciły jak złoto. Uśmiechnęła  się do niego.
-Dobrze, czemu nie-oznajmiła.
-Zatem może zaczniemy od początku. Jestem Leon.
-Violetta-delikatnie uścisnęli sobie dłonie i ruszyli do wyjścia..
Spacerowali po pięknym parku. Od razu znaleźli wspólny język i świetnie czuli się w swoim towarzystwie.
Z dnia na dzień stali się przyjaciółmi. Rozumieli się bez słów. Czas spędzony razem nigdy nie był zmarnowany. Kiedy tylko się spotykali od razu na ich twarzach gościł uśmiech.
Łączyła ich silna więź, ale na początku żadne z nich nie mogło stwierdzić czy jest to przyjaźń czy może niesamowita miłość, która z dnia na dzień stawała się silniejsza.
Po pewnym czasie obydwoje prag­nęli mieć ko­goś kto będzie tu­lił i kochał, kto będzie blis­ko, kto zat­rzy­ma się choć na chwilę przy nas, kto po­może się poz­bierać, gdy wszys­tko będzie się rozpadać. I uświadomili sobie, że przy sobie tak się właśnie czują.

Nadszedł kolejny sierpniowy dzień. Wyjątkowo ciepły i słoneczny. I to właśnie dziś szatynka umówiła się z Leonem w parku. Mięli się wybrać na spacer po okolicy. Uśmiechnięta od ucha do ucha szła w wyznaczone miejsce. Gdy tylko zobaczyła obiekt swoich westchnień poczuła przyjemne ciepło wypełniające ją od środka. Wiedziała, że już długo nie będzie dała rady ukrywać swoich uczuć do chłopaka, ale boi się, że to wyznanie może zniszczyć ich przyjaźń.
-Hej-przywitała się nieśmiało.
-Hej-uśmiechną się do niej i cmokną w policzek-Idziemy?-spytał a dziewczyna lekko kiwnęła głową. Spacerowali po parku. Śmiali się i rozmawiali, ale jednak nie było tak jak zawsze. Szatyn był bardzo skrępowany.  Widać było, że się czymś denerwuje.
-Leon wszystko w porządku?-spytała.
-Tak, znaczy się bo ja muszę ci coś powiedzieć-chłopak staną na przeciwko niej, ujął  jej dłonie i popatrzył prosto w jej piwne oczy-Pamiętasz dzień w którym się poznaliśmy?-Violetta lekko przytaknęła-Gdy tylko cie zobaczyłem wiedziałem, że nie będziesz mi obojętna. Jesteś niezwykła. Nigdy nie poznałem takiej dziewczyny i na pewno już nie poznam. Teraz wiem, że nie mogę już bez ciebie żyć. Wiem, że przy tobie mogę wszystko i nie dla mnie żadnych ograniczeń. Może dla ciebie jestem tylko przyjacielem, ale ty dla mnie jesteś kimś więcej, znacznie więcej.....zakochałem się w tobie i tego nie zmienię-chłopak spuścił wzrok. Nie wiedział jaka będzie reakcja dziewczyny. Natomiast Violetta nie mogła w to wszystko uwierzyć. Chłopak w którym skrycie się podkochiwała właśnie wyznał jej miłość. W tym momencie była najszczęśliwszą osobą na świecie. Ze łzami w oczach rzuciła się mu na szyję. Leon na początku był trochę zdezorientowany bo nie spodziewał się takiej reakcji  szatynki, ale szybko odwzajemnił uścisk.
-Kocham cię-wyszeptała mu na ucho a chłopak się uśmiechną i jeszcze mocnej przytulił do siebie dziewczynę.
-Ja też cię kocham-powiedział i delikatnie odsuną się od dziewczyny przez co mógł zobaczyć jej zaszklone oczka i piękny uśmiech na twarzy.
W tym momencie przestał się dla nich liczyć cały świat. Byli tylko oni w swojej własnej bajce. Chyba żadne z nich nie przypuszczało, że to wszystko się tak potoczy, ale zdecydowanie szczęśliwie.
W tym momencie oboje pragnęli tego samego. Powoli się do siebie zbliżali, stykali się nosami. Czuli na twarzy swoje oddech. Zaczęły dzielić ich milimetry. Największe milimetry w ich życiu. Aż w końcu złączyli swoje usta w delikatnym i czułym pocałunku. Teraz czuli się jakby wirowali w powietrzu. w swojej własnej magicznej krainie.

Od tej chwili stali się nierozłączalni. Wszystko robili wspólnie. Razem się uczyli, śmiali, nudzili a nawet jedli. Razem przeżywali radosne i te smutne chwile. Przeżywali wzloty i upadki, ale to jeszcze bardziej umacniało ich w swojej miłości. Mimo, że mięli dopiero te naście lat byli pewni, że to jest ta jedyna miłość na całe życie i nic tego nie zmieni.....

A jednak życie nie zawsze pisze kolorowe scenariusze. Ta wiadomość wywróciła życie Violetty do góry nogami. Nie mogła uwierzyć, że to się tak z kończy.
-Nie to nie możliwe. Leon proszę cię powiedz, że to nie prawda!-mówiła przez łzy.
-Przykro mi, ale muszę wyjechać-powiedział z bólem w sercu.
-Na ile?!-spytała przerażona.
-Może na zawsze-odpowiedział najciszej jak umiał
-Co?!-krzyknęła-Od jakiego czasu wiedziałeś, że wyjeżdżasz?
-Od 3 miesięcy-powiedział i spuścił głowę.
-Wiedziałeś od 3 miesięcy, że wyjeżdżasz a mówisz mi to dzień przed wylotem?!
-Przepraszam. Ja po prostu nie chciałem żebyś się cierpiała. Chciałem te ostatnie miesiące spędzić z tobą bez żadnych zmartwień i smutków.
-A myślisz, że teraz nie cierpię?! Jeśli tak to się mylisz. W tym momencie zniszczyłeś całe moje życie. Nienawidzę cię!-krzyknęła i zaniosła się płaczem. Szatyn podszedł do dziewczyny i mimo jej oporów przytulił ją.
-Nie chciałem żeby tak wyszło. Nigdy nie chciałem żebyś cierpiała a szczególnie przeze mnie. A jednak to zrobiłem. Nigdy sobie tego nie wybaczę, ale niestety nie mogę cofnąć czasu ani decyzji którą podjąłem. Wiesz, że jesteś kobietą mojego życia. Kocham cię najbardziej na świecie i nigdy kochać nie przestanę. Jestem pewien, że kiedyś się jeszcze zobaczymy i wtedy będziesz szczęśliwa ze swoją własną rodziną. Proszę się wybacz mi. Kocham cię słońce-powiedział i pocałował ją w czubek głowy. Odsuną się od niej i z kierował się do drzwi-Love will remember-wyszeptał jeszcze i nikł.
-Kocham cię-szepnęła i opadła bezwładnie na ziemię. Dalej gorzko płakała. Nie mogła uwierzyć, że to koniec. Próbowała go zrozumieć, ale nie potrafiła. Chciała się jeszcze jakoś pożegnać więc napisała list, który wręczyła jego rodzicom. Wiedziała, że ten etap życia się z kończył i musi zacząć nowy, ale jak zacząć coś nowego kiedy dalej kochamy to co już przeminęło....


Leon siedząc w samolocie do Bangladeszu wyciągną z torby list od Violetty. Delikatnie otworzył różową kopertę, która niosła jeszcze woń perfum dziewczyny. Zaczął czytać słowa napisane czarnym tuszem.

Jes­teś połówką moją, do­pełnieniem moim.
Lecz nieraz tak się w życiu dzieje, że nie jest nam da­ne wspólną drogą iść choć równo­leg­le do siebie biegną.
Wyb­rałeś inną drogę Usza­nuje to.. i choć to trud­ne jest poz­wolę ci po niej w spo­koju iść Po­nieważ wiem, że jeszcze spot­ka­my się. Nasze dro­gi co ja­kiś czas krzyżować będą się a ty będziesz mi wska­zywał w ja­kim kierun­ku mam iść.
Bo dusz ta­kich jak nasze roz­dzielić nie da się. Że­byśmy nie wiado­mo jak się sta­rali zaw­sze do siebie będziemy wra­cali - choćby na mo­ment.
Brat­nie dusze które po­rozu­miewają się bez słów to my.
Pa­miętaj, że nic przy­pad­kiem nie dzieje się. Los uk­ry­ty cel miał w tym że spot­ka­liśmy się.
Ja od­kryłam ten cel..
A ty wiesz ja­ki był powód, że ja na two­jej drodze zna­lazłam się..

żeg­naj... 
                                                                                                 Violetta 


Po policzkach Leona zaczęły spływać łzy. Nie chciał żeby to wszystko się tak z kończyło, ale jednak jakiś głos powiedział mu, że to jest jego misja, że musi pomóc ludziom którzy tej pomocy potrzebują. Violetta jest miłością jego życia i na pewno nigdy o niej nie zapomni. Część jego serca zawsze będzie należeć do niej. A może los sprawi, że jeszcze kiedyś się spotkają.

*2 lata później*

Ten dzień był wyjątkowo zimny i deszczowy. Violetta jak co dzień wracała właśnie do domu z uczelni. Była zmarznięta i przemoczona. Marzyła tylko o ciepłej kąpieli i wygodnym łóżeczku. Pewnie się zastanawiacie czy Violetta odnalazła swoje szczęście!? Otóż nie. W jej życiu pojawiało się dużo mężczyzn z którymi najwyżej wiązała się na kilka tygodni. Żaden z nich nie potrafił zapełnić pustki w jej sercu. Po prostu żaden z nich nie był Leonem. Tym szatynem o przepięknych brązowych oczach i słodkim uśmiechu przy którym traciła głowę. Chciała o nim zapomnieć. Chciała przestać go kochać, ale nie potrafiła. On był dla niej całym życiem i nieważne jakby próbowała on zawsze pozostanie jej częścią.
Szła przed siebie i patrzyła na swoje mokre buty kiedy nagle usłyszała czyjś głos.
-Violetta!-usłyszała męski głos za swoimi plecami. Mogłaby przysięgnąć, że doskonale zna ten głos, ale nie może sobie przypomnieć do kogo należy. Powoli się odwróciła i zamarła. Nie mogła uwierzyć, że to on. Kilka metrów przed nią stał uśmiechnięty Leon. W środku zaczęła skakać z radości, ale również czuła ból w sercu. Dalej nie mogła mu wybaczyć, że wyjechał i ją zostawił, ale mimo to cholernie go kocha i nie mogła bez niego żyć. Szybko puściła swój parasol i podbiegła do chłopaka rzucając się mu na szyję. Szatyn okręcił ją w powietrzu i mocno się do niej przytulił. Nie mógł uwierzyć, że znów trzyma w swoich ramionach piękną szatynkę, którą kocha ponad życie.
-Leon proszę cię obiecaj mi, że już nigdy mnie nie zostawisz-wyszeptała.
-Obiecuje Ci. Już zawsze będziemy razem, Kocham cię Violetto-powiedział i delikatnie chwycił ją za podbródek.
-Ja też cię kocham Leon-powiedziała i złączyli swoje usta w namiętnym pocałunku.


THE END

















poniedziałek, 5 maja 2014

100 tyś. wyświetleń + info!


Wczoraj po długim weekendzie wróciłam do domu i patrzę a tu 100 tyś wyświetleń :)

Nie wiem co napisać/ powiedzieć. Po prostu strasznie was wszystkich kocham. I dziękuje, że czytacie to badziewie.Blog stał się częścią mojego życia. I nie wyobrażam sobie żebym mogła to porzucić. To miejsce to coś więcej niż tylko jakieś opowiadania i historię. Tu poznałam wspaniałych ludzi którzy zmienili mój świat, zdecydowanie na lepsze i teraz nie wyobrażam sobie bez nich życia :)
Doskonale pamiętam kiedy zaczęłam pisać blog. Moje pierwsze rozdziały to było totalne badziewie, ale z czasem dużo się nauczyłam i dalej chcę doskonalić moje "zdolności" do pisania.
Dziękuje jeszcze raz z całego serduszka<333


Nie organizuje żadnego konkursu, czy coś innego, ale pojawi się mój pierwszy OS którego sama napisałam :)



Najbardziej chce podziękować 4 dziewczyną, bez których na pewno bym sobie nie poradziła i może by mnie tu już nie było<3

Margaret-jesteś moją siostrą bliźniaczką i dobrze o tym wiesz. Nasze KMB przejdzie do historii. Mamy podobne poglądy na świat. Myślę, że pamiętasz nasze rozmowy o pewnych dziewczynach i przeżyciach. Zawsze mi pomożesz kiedy mam doła i pocieszysz. I te nasze twórcze pomysły, które nie mam pojęcia czy kiedyś ujrzą światło dzienne :D

Borkoś Blanco-moja druga siostrzyczka z KBM. Kochana ciocia dobrej rady. Jesteś niesamowicie pozytywna. Zawsze gdy z tobą rozmawiam na mojej twarzy jest uśmiech. I ostatnio troszeczkę mi cię brakuje. Nie wiem gdzie się podziewasz? :)

Ellie Verdas Pasquarelli- kochana zawsze mnie wysłuchasz, pomożesz a szczególnie jesteś moją pomocą w pisaniu. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła, ale na pewno moje rozdziały nie były by takie wspaniałe bez twoich pomysłów. Dziękuje, że jesteś:*

Kamila Kaczmarek- o tobie mogłabym pisać całymi dniami. Jesteś moją przybraną siostrzyczką, którą kocham tak, że nie wiem. Nie wyobrażam sobie dnia bez naszych rozmów. Wiesz o mnie chyba wszystko. Dobrze wiesz co przechodzę i dziękuję Ci, że mi w tym pomagasz i wspierasz. Dobrze wiesz ile razy płakałam przy naszych rozmowach ze szczęścia i ze smutku. I gdy tylko widzę wiadomość od ciebie na mojej twarzy od razu pojawia się uśmiech. I nie ważne, że jest grubo po 23 i oczy same mi się zamykają, ale z tobą mogę pisać nawet całą noc. Zawsze mnie wysłuchasz i pomożesz. Nawet gdy te rzeczy są totalnie wzięte z księżyca, a moja wyobraźnia totalnie wariuje. Kocham cię siostrzyczko<333

 



Widzę, że pojawiło się dużo komentarzy z pytaniem kiedy next?
A więc szczerze odpowiadam nie mam pojęcia. Miałam małe problemy rodzinne i nadal mam zdrowotne. Poza tym po egzaminach wcale nie ubyło nauki. Jest jej tak samo dużo a mi zależy na dobrych ocenach.
Poza tym w moim życiu dużo się zmieniło.Najbliższe miesiące chce poświęcić moim przyjaciołom, chłopakowi, rodzinie, bo niestety takie beztroskie chwile już nie wracają.
Nie zawieszam bloga, ale również nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział.
Mam nadzieje, że mnie zrozumiecie :)


Kocham was<3 

piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 9: Pragnę Cię!


Rozdział dedykuję mojej kochanej siostrzyczce Kamili Kaczmarek<333 
Wiesz, że nie mogę bez ciebie żyć i Cię kocham<333

                                                       ~*~
 

Maxi był szczęśliwy jak nigdy. Właśnie dziś szedł z Natalią do ginekologa. Nie mógł w to uwierzyć, że zostanie ojcem dziecka kobiety którą kocha ponad życie. Ma nadzieje, że Natalia też teraz czuje do niego to samo. Chce stworzyć szczęśliwą i kochającą się rodzinę. Natallia czekała już na niego przed kliniką.
-Hej-pocałował ją w policzek.
-Hej-odpowiedziała nieśmiało.
-Zdenerwowana?
-Może tak troszeczkę-mówiła piskliwie
-Czyli zdenerwowana-uśmiechną się do niej-Spokojnie. Pamiętaj, że jestem z tobą-przytulił ją i ruszyli do środka. Kiedy weszli do gabinetu lekarz zaczął robić badanie USG. Z zaniepokojoną miną patrzył na monitor.
-Panie doktorze coś nie tak?!-spytał Maxi.
-Teoretycznie wszystko jest w porządku, ale pani nie jest w ciąży-oznajmił a Natallia i Maxi zaniemówili.
-Co?! Ale jak to!? Przecież wynik był pozytywny!-powiedziała zdziwiona Natallia.
-Testy nie zawsze są wiarygodne i właśnie dlatego trzeba przyjść do ginekologa żeby mieć 100 procentową pewność, że jest się w ciąży. A państwu na pewno niebawem się jeszcze uda-lekarz się uśmiechną a Natallia spłonęła rumieńcami.
-W takim razie dziękujemy za informację i do widzenia-powiedziała Nati i pociągnęła zdezorientowanego Maxiego za sobą. Kiedy byli już na zewnątrz pierwszy odezwał się Maxi.
-Ale jak to?! Nie będziemy mieć dzidziusia?!-spytał z rozpatrzony.
-Maxi przykro mi. Ja byłam przekonana, że jestem w ciąży. Wiem, że bardzo się z tego cieszyłeś. Zresztą ja później też, ale widocznie tak miało być.
- Ale to oznacza, że znów będziemy tylko przyjaciółmi:?
-Maxi ja cię bardzo lubię, ale ja nie jestem jeszcze pewna czy to jest miłość. Potrzebuję trochę czasu-Maxi się uśmiechną się i podszedł do dziewczyny
-Kocham cię i będę na ciebie czekał-powiedział. Pocałował dziewczynę w policzek i odszedł z uśmiechem na twarzy.

                                                             ~*~

*Kilka dni później*

Dzisiaj Violetta i Leon wylatują do Nowego Jorku. Leon bardzo cieszył się z tego wyjazdu. Violetta z dnia na dzień podobała mu się bardziej. I nie patrzył już tylko na jej atuty kobiecości, ale dostrzegał jej osobowość. Uwielbiał jej uśmiech i te piwne oczka. I jak przez niego się rumieni. Jego rozmyślenia przerwała właśnie Violetta.
-Leon?! Słuchasz mnie?
-Co?! Yyy tak.
-Ta jasne-powiedziała ironicznie-Tu masz moją walizkę zanieś ją do auta a ja zaraz przyjdę.
-Violetta, ale my jedziemy tylko na weekend a nie na miesiąc!-powiedział patrząc na jej wielką walizkę.
-Nie denerwuj mnie bo ci obije tą piękną mordkę!
-Ok, ok już nic nie mówię-podniósł ręce w geście obronnym i udał się z walizką do samochodu.
Po godzinie siedzieli już w samolocie. Violetta podziwiała widoki za oknem a Leon podziwiał Violettę.
Już po kilku godzinach byli w NY. Leon nie szczędził na pieniądzach. Znaleźli się w luksusowym pięciogwiazdkowym hotelu Plaza. Kiedy znaleźli się w środku Violi odebrało mowę.
-Leon tu jest bajecznie, ale przecież tu jest cholernie drogo.
-To co. Ważne żeby ci się podobało-powiedział i puścił do niej oko. Violett tylko się uśmiechnęłam. Każdy dostał swój własny bajeczny apartament.
 Po południu Leon miał mieć jakieś spotkanie a wieczorem mieliśmy się wybrać na kolację. Dziewczyna postanowiła, że ubierze się dość seksownie . Lubię tak na niego działać-myślała sobie. Uwielbiała  patrzeć na jego dołeczki gdy się uśmiecha i szczerze podobało się jej gdy ją tak chamsko podrywa.
-Violetta stop.  Przecież ja się nie mogłam w nim zakochać. To jest Leon Verdas. Ten podrywacz!-mówiła do siebie i chodziła po pokoju.
Po przygotowaniu się zeszła do holu gdzie czekał już na nią Leon. Chłopak na jej widok zaniemówił.
-Boże ta dziewczyna mnie wykończy powiedział kiedy była jeszcze daleko.
-Hej-uśmiechnęła się do niego.
-Witaj aniele-powiedział i pocałował ją w policzek na co ona się zarumieniła.  Nie potrafiła inaczej reagować na jego komplementy. Kiedy szli w kierunku restauracji non stop mu się przyglądała. A Leonowi w żadnym wypadku nie przeszkadzał wzrok Violetty na sobie. I chyba oboje się w sobie zakochali, ale jak na razie żadne z nich nie chce się do tego przyznać. Obydwoje uważali, że kompletnie do siebie nie pasują.
Na kolacji śmiali się i rozmawiali. Bardzo dobrze czuli się w swoim towarzystwie. Po kolacji udali się na spacer po mieście. Obydwoje uznali, że nie mają jeszcze zamiaru wracać do hotelu i postanowili udać się do jakiegoś klubu. Zamówili sobie drinki po których rozmawiało im się o wiele łatwiej.
-Mówiłem ci już, że jesteś piękna!?-uśmiechną się do niej zalotnie.
-Nie wiem. Nie pamiętam-mówiła patrząc w jego oczy.
-To teraz ci mówię. Jesteś niesamowicie piękna i seksowna i taka kusząca w tej sukience-powiedział i lekko się do niej przybliżył. 
-A ty jesteś niesamowicie denerwujący gdy tak mówisz-oznajmiła.
-I tak wiem, że ci się to podobało-powiedział i zaczął się do niej zbliżać, ale Violetta się odsunęła.
-Yyy idziemy zatańczyć?-spytała i podążyła w kierunku parkietu a Leon za nią. Na początku tańczyli koło siebie, ale z każda piosenką byli coraz bliżej siebie a wypity alkohol dodał im jeszcze pewności siebie. W sali panował półmrok przez co nie było za wiele widać. Nagle poczuła jak Leon obejmuje ją od tyłu a po jej ciele przeszły przyjemne dreszcze. Leon zaczął błądzić rękami po jej ciele. Dotykał jej ud i brzucha a Violetta ocierała się o niego swoim zgrabnym tyłeczkiem. Viola podniosła ręce do góry i przyłożyła do jego szyj . Teraz nie myślała już o niczym tylko o Leonie. Czuła niesamowitą woń jego perfum które przyciągały ją do niego jak magnes. Nagle poczuła jak ręką chłopaka wędruje w górę jej ciała i spoczywa na jej biuście, ale nie zareagowała. Leon jeszcze bardziej ją do siebie przycisną i złożył na jej szyj namiętny pocałunek na co szatynka wydała z siebie cichy dźwięk. Byli jak w transie. W tym momencie liczyli się tylko oni. Leon dalej błądził dłońmi po jej ciele i całował ją w szyję.
-Pragnę cię-wyszeptał jej do ucha a Violetta lekko się uśmiechnęła i odwróciła w jego stronę. Zarzuciła ręce na jego szyj i zatonęła w jego oczach. Leon objął Violettę w tali i delikatnie przycisną ją do siebie. Czuli ciepło swoich ciał i nierówne oddechy. Dłonie Leona delikatnie zjechały po aksamitnej sukience szatynki na jej pośladki. Kołysali się w rytm wolnej muzyki patrząc sobie w oczy. Ich serca biły w przyśpieszonym tempie. Obydwoje pragnęli teraz swojej bliskości. Powoli zaczęli się do siebie zbliżać. Delikatnie stykali się nosami.. Jeszcze raz spojrzeli sobie w oczy i złączyli swoje usta w namiętnym pocałunku. Byli w euforii. Całkowicie poddali się emocją. Ich pocałunki stawały się coraz bardziej namiętniejsze i głębsze. Po chwili pocałunki przeniosły się na szyję dziewczyny.
http://www.manicomioseries.com.br/wp-content/uploads/2013/08/delena-gif.gif
-Leon.....chodźmy z tond-szepnęła rozmarzona a Leon tylko się uśmiechnął i pociągną dziewczynę za rękę w stronę wyjścia. Po kilku minutach byli już w hotelu w pokoju Leona. Gdy tylko zamknęli za sobą drzwi z powrotem zaczęli się namiętnie całować. Leon podniósł Violettę a ta oplotła swoje nogi w jego pasie, po czym przyparł ją do ściany. Dziewczyna wplotła dłonie w jego włosy. Po chwili zaczęła rozpinać koszulę chłopaka i błądzić dłońmi po jego umięśnionym torsie. Natomiast on zaczął rozpinać jej sukienkę i z chodził z pocałunkami na jej szyję i biust. A Violetta wydawała z siebie ciche jęki rozkoszy. Znów powrócili do swoich ust. Całowali się coraz bardziej brutalnie. Pragnęli siebie nawzajem. Leon już zsuwał Violettcie ramiączka o stanika a Violetta gładziła jego tors zjeżdżając dłońmi coraz niżej. Jeszcze chwila a stałoby się to czego pragnęli, kiedy nagle....


                                                            ~*~






Jak ja uwielbiam kończyć w takich momentach :D 
Leonetta już tak blisko, ale czy to już?! Niebawem się przekonacie:)

Nareszcie po egzaminach. Jestem nawet z nich zadowolona. Z matmy mam raczej 100% :D

Nie wiem kiedy next:(
Jeżeli macie jakieś pomysły na Mercesscę to piszcie bo ja na tą parę nie mam weny :)


Buziaki:***