środa, 26 lutego 2014

Rozdział 3: Co!? Na kolację!? Że z tobą!?

*Następnego dnia, wieczorem*

Leon razem z Maxim siedzieli w swoim ulubionym klubie i popijani drinki. Maxi z rozmarzoną miną patrzył się przed siebie. Jedną ręką podpierał brodę a  drugą bawił się słomką. Leon patrzył na przyjaciela z pytającą miną
-Maxi dobrze się czujesz?-spytał zaniepokojony Leon
-Yyy mówiłeś coś?-ocknął się
-Pytam się na jakie planecie jesteś?
-A jak myślisz?
-No nie wiem nie siedzę w twojej głowie!-Leon uniósł głos
-Nati-powiedział melodyjnie
-Oooo umówiłeś się z nią? Ona ciebie zaprosiła?! Doszło do czegoś?-wypytywał ciekawy Leon
-Lecimy na weekend do Brazylii-oznajmił
-No stary to nieźle pojechałeś-Leon poklepał go po ramieniu
-Tylko to nie tak jak myślisz
-Czyli!?
-Poprosiła mnie żebym jej towarzyszył w kursie tańca latynoskiego
-Haha...-Leon zaczął się śmiać
-I z czego rżysz?! Ja przynajmniej robię jakieś postępy, a tylko obracasz te dupy i co z tego masz!?
-Dobrą zabawę-powiedział roześmiany Leon
-A gdzie miłość?!
-Jaka miłość!? To nie dla mnie. Widzisz mnie w roli tatusia czy wiernego małżonka?!
-Ale wiesz jak to mówią miłość i sraczka przychodzą znienacka-powiedział i wstał ze swojego miejsca- Nie znasz dnia ani godziny-poklepał go po ramieniu po czym wyszedł z klubu dostawiając zdezorientowanego Leona samego. 

                                                                     ~*~

Francesca właśnie wracała z zakupów. Obładowana 4 torbami ledwo stawiała już kroki. Jeszcze jak na złość zaczął padać deszcz. Z wielkim trudem zaczęła biec przed siebie patrząc pod nogi żeby się nie potknąć. W pewnym momencie poczuła jak do kogoś dobija, przez co upadła na chodnik a wszystko z jej torb rozsypało się dookoła. Miała ochotę zabić tę osobę
-Nic ci się nie stało? Strasznie cię przepraszam-usłyszała głos jakiegoś chłopaka i szybko podniosła głowę. Jej oczom ukazał się przystojny brunet o czekoladowych oczach i słodkim uśmiechu. Nie może oderwać od niego wzroku, jakby była zahipnotyzowana-Daj pomogę ci-po raz kolejny się do niej zwraca i podaje jej rękę
-Dziękuje-mówi po czym wstaje za pomocą chłopaka. Cała jej złość minęła. Nie zwracała już uwagi na to, że cała mokra stoi w deszczu, a jej zakupy leżą na chodniku. Teraz najważniejszy był ten chłopak. Jego dość długie włosy opadały mu na twarz, a jego oczy lśniły od kropli deszczu
-Przepraszam, że tak na ciebie wpadłem, zagapiłem się-mówi i zaczyna zbierać zakupy, bo wszystko jest już mokre-Pozwolisz, że zaniosę ci je do domu. Chociaż tyle dla ciebie zrobię-słodko się do niej uśmiechną i wziął torby do rąk-dziewczyna kiwnęła twierdząco i zaczęli iść przed siebie-A tak w ogóle jestem Marko-przedstawia się dziewczynie
-Francesca-mówi z uśmiechem. Już po chwili znajdują się w domu Włoszki. Chłopak odstawił zakupy na kuchenny blat i ma zamiar się pożegnać chodź chciałby dostać bo Francesca bardo bu się spodobała
-Jeszcze raz bardzo cię przepraszam, to ja już pójdę cześć-mówi i powoli kieruje się do wyjścia
-Marko poczekaj!-mówi Fran a chłopak szybko się obraca a na jego twarzy widnieje lekki uśmiech-Na polu jeszcze pada a ty już jesteś cały mokry jeszcze się przeziębisz. Chodź dam ci jakieś ubranie mojego brata i zrobię gorącą czekoladę-proponuje bo chce bliżej poznać tego cudnego chłopaka
-Skoro będzie gorąca czekolada to z chęcią zostanę-mówi radośnie i wraca do dziewczyny
Po kilku minutach siedzą już w kuchni i piją gorącą czekoladę. Rozmawiają o wszystkim tak jakby znali się od zawsze. Na koniec wymieniają się numerami telefonów i Marko obiecuje, że wpadnie do jej kawiarni. Obydwoje nie mogli przestać o sobie myśleć. Dla Fran jest ideałem i ma nadzieje, że on też coś do niej czuje.

                                                                       ~*~

*Następnego dnia*

Leon dziś w wyjątkowo dobrym humorze udał się do pracy. Nie miał pojęcia jaki był tego powód. Przechodząc koło recepcji rzucił tylko "Ashley zrób mi kawę" i udał się do swojego biura, gdzie zastał bardzo ciekawy obrazek. Violetta i Diego śmiali się w najlepsze nie zwracając w ogóle uwagi na Leona który właśnie wszedł
-Przepraszam przeszkadzam państwu?!-powiedział z ironią i zajął swoje miejsce
-To ja już pójdę spotkamy się później-powiedział Diego i szybko opuścił pomieszczenie
-Na prawdę Diego?! No to sobie wybrałaś-powiedział patrząc w papiery
-A coś ci nie pasuje!? To jest moje życie i moje sprawy!-powiedziała spoglądając na szatyna
-No bo wiesz Diego......a zresztą nieważne. Niebawem sama się przekonasz-Powiedział z uśmiechem i wygodnie rozłożył się na fotelu. Leon nie chciał żeby Diego wygrał ten zakład-Mam nadzieje, że nie masz jeszcze planów na weekend-zwrócił się do niej po chwili
-Może mam może nie!? A co się to obchodzi!?
-Bo idziemy na kolację kotku-oznajmił z uśmiechem
-Co!? Na kolacje!? Że z tobą!?-spytała zdziwiona
-Tak ze mną i z moimi rodzicami. W końcu muszą poznać swoją nową uroczą pracownicę-powiedział z uśmiechem
-Powiem ci szczerze, że mi się to nie uśmiecha, szczególne w twoim towarzystwie
-A myślisz, że mi się uśmiecha!? Myślisz, że nie mam ciekawszych zajęć na niedzielne popołudnie jak obiadek z rodzicami?!
-Domyślam się jakie to ciekawe zajęcia na ciebie czekają-powiedziała i stanęła przy półce szukając jakiejś książki
-A co zazdrościsz?!-usłyszała jego głos tuż za sobą i poczuła jak jego ręce wędrują na jej talię. Lekko się wzdrygnęła gdy poczuła jego dotyk
-Raczej nie mam czego zazdrościć bo wiesz jak to mówią krowa co dużo ryczy mało mleka daje -powiedziała i szybko wyrwała się z jego objęcia po czym wróciła do swojej pracy
-Jeszcze zmienisz zdanie co do mnie, uwierz-powiedział i również zajął się swoją pracą.
-Nie wiem jak Ludmiła może się z tobą przyjaźnić?!
-Ty znasz Ludmiłę?!-spytał zdziwiony
-Tak się składa, że to też moja przyjaciółka i nie wiem jak może przyjaźnić się z takim pajacem jak ty?
-A ja nie wiem jak może przyjaźnić się z taką cyniczną babą jak ty?!-w tym momencie Violetta nie wytrzymała i przywaliła mu książką, którą dostał prosto w jego piękną twarzyczkę
-Ałł pogięło cię?!-krzyknął trzymając się za obolały policzek
-Nie, nie pogięło i uważaj na to co mówisz bo następnym razem możesz dostać w bardziej czułe miejsce!-powiedziała ostro i wróciła do swojej pracy.


Mamy 3 rozdział. Jak widzicie Viola i Leon drą na razie ze sobą koty:D
Fran poznała Marko, a już niebawem Lu pozna swojego Romeo:)
Czekam na komcie^^

Buziaki:***

Wolne żarty!!

Dziś gdy weszłam na blog zobaczyłam komentarz od anonimka, że ktoś ma podobne opowiadanie do mojego. I gdy weszłam na bloga tej dziewczyny aż się zagotowałam. Wzięła cały mój pomysł. Pierwszy akapit prologu skopiowała, tak samo jak niektóre zdania z 1 rozdziału, a reszta jest praktycznie jak moja tylko ujęła to w inne słowa!!!
Dużo się napracowałam nad tym opowiadaniem, chciałam żeby było oryginalne, a ona sobie po prostu zerżnęła pomysł.
To jest link do jej bloga http://dorosla-leonettaq.blogspot.com/
Spamujcie!!!!!!
Nie pozwolę na to żeby ona miała pomysł podany na tacy i jest zadowolona. Trzeba być fair, a nie żerować na pomysłach i pracy innych!!!!


Dziękuje osobie która mnie o tym powiadomiła<3

poniedziałek, 24 lutego 2014

Liebster Blog Award


z bloga






1 Jak masz na imię?
Kasia
2 Ile masz lat?
15
3 Ulubiona para z Violetty?
Leonetta<3
4 Ulubiona piosenka
Nuestro Camino, Universo, Znak.
5 Leonetta vs Diegoletta?
Leonetta<3
6 Ulubiony kolor?
Fioletowy
7 Polski vs matematyka
Polski
8 Angielski vs niemiecki
 Oczywiście, że Angielski. Kto w ogóle wymyślił taki język jak niemiecki!
9 Lubisz Andresa?
Lubię go, jest zabawny
10 Twoje marzenie?
Mam dużo marzeń....Takie związane z Violettą to chciałabym poznać obsadę serialu
11 Czego się boisz?
Pająków!!!


Blogi które nominuje:
http://zakazana-milosc-leonetta.blogspot.com/
http://por-siempre-enamoradaa.blogspot.com/
3 http://jestes-tym-co-mnie-naprawia.blogspot.com/
http://leonetta-voyporti.blogspot.com/
http://leonetta-na-wieki.blogspot.com/
6 http://pasadopresente-futuro.blogspot.com/
7 http://suzanstory.blogspot.com/


 Pytania ode mnie:
1.Jak masz na imię?
2. Jak zaczęła się twoja przygoda z Violettą?
3. Hobby, pasja?
4. Styl ubierania się?
5. Ulubione piosenki?
6.Kim chciałabyś zostać w przyszłości?
7 W jakiej  miejscowości się urodziłaś?
8 Ile masz wzrostu?
9 Masz rodzeństwo?
10 Będziesz oglądać 3 sezon Violetty po hiszpańsku?
11 Ulubiona postać z Violettty?


Buziaki:***


niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 2: Zakładzik?!

Violetta właśnie jechała do pracy. Non stop myślała, że dzisiaj znów będzie widzieć się z Verdasem. Nie polubiła go. Uważa się za pępek świata i myśli, że każde dziewczyna będzie jego. Trudno będą musiała go jakoś ścierpieć-mówiła w myślach. Kiedy wyszła z windy na 10 piętrze zauważyła, że przy recepcji razem z Ashley stoi wysoki brunet w garniturze. Diego gdy tylko zobaczył Violettę wiedział, że musi być jego. Tu nie chodziło o miłość tylko o, że razem dobrze by się prezentowali i był by z nią dobra zabawa. Dziewczyna podeszła do nich i się przywitała
-Cześć piękna-uśmiechną się do niej Diego
-Hej-powiedziała niepewnie z lekkim uśmiechem
-Słyszałem, że jesteś tu nowa i zapewne nie znasz Buenos Aires. Jeśli chcesz z chęcią cię oprowadzę....i nie bój się ja nie jestem takim jak Leon. Jestem Diego-oznajmił
-Violetta
-To co dasz się zaprosić na spacer po Buenos Aires?
-No dobrze, czemu nie-Diego wydawał jej się miły, więc postanowiła, że z chęcią się z nim przejdzie-Po pracy może być?
-Tak, będę czekać, pa-jeszcze raz posłał jej uśmiech i udał się do swojego biura
-Leon już jest. Zrobić ci coś do picia?-odezwała się Ashley
-Tak, poproszę kawę-powiedziała i zaczęła iść w stronę biura. Krzękneła ślinę i nacisnęła klamkę. Kiedy tylko weszła do środka oczy Leona zwróciły się na nią. Z ilustrował ją od góry do dołu po czym się uśmiechną
-Cześć-powiedziała niepewnie i zajęła swoje miejsce
-No cześć. Myślałem, że piękniejsza już nie będziesz, a jednak dziś wyglądasz zjawiskowo (strój Violi)-powiedział i odsłonił rządek swoich białych ząbków. Violetta lekko się zarumieniła, ale szybko spuściła głowę żeby nie było tego widać. Nic nie odpowiedziała tylko zajęła się swoją pracą. Po chwili do biura z kawa weszła Ashley
-Pan Diego prosi do swojego biura-zwróciła się do Leona i wyszła. Leon podniósł się z fotela i również wyszedł z pomieszczenia. Gdy tylko wyszedł Violetta odetchnęła z ulgą, że chociaż na chwilę się go pozbyła.
Leon wszedł do biura Diego i rozsiadł się w fotelu
-Czego chcesz?-spytał i zaczął bawić się kostką rubika
-Chciałem ci powiedzieć, że umówiłem się już z Violettą, a podobno taka niedostępna
-I co myślisz, że od razu wskoczy ci do łóżka?!
-Może nie od razu, ale niebawem na pewno
-Dobra daje ci 2 tygodnie-oznajmił szatyn i odłożył zabawkę
-Zakładzik?! Okej, czemu nie. To o co się zakładamy?
-Jak się z nią prześpisz to dostaniesz podwójną pensję, a jak nie to idziemy do Energy i fundujesz mi imprezę razem z zapłatą za dziewczyny-powiedział z chytrym uśmieszkiem Leon
-Ok, stoi-podali sobie ręce i Leon upuścił biuro z uśmiechem na twarzy
-Tęskniłaś za mną kicia?-spytał kiedy tylko wszedł do biura
-Chyba w twoich snach-Violetta posłała mu chłodne spojrzenie i wróciła do swojej pracy.

                                                                         ~*~

Diego już czekał na Violettę przy wyjściu. Dzisiaj to miał być tylko spacer nie chciał żeby pomyślała, że jest taki jak Leon
-Już jestem możemy iść-oznajmiła szatynka zapinając swoją torebkę. Zwiedzali Buenos Aires w bardzo dobrych humorach. Śmiali się i rozmawiali. Szatynka bardzo polubiła chłopaka, ale nie wiedziała jeszcze jakie są jego zamiary
-I jak pracuje ci się z Leonem?-spytał Diego
-Wiesz on jest bardzo specyficzny i......każdą dziewczynę tak podrywa?-spytała prosto z mostu a Diego się zaśmiał
-No wiesz przeważnie tak. On już taki jest, po prostu nie zwracaj na to uwagi, no chyba, że ci się podoba?-podniósł jedną brew do góry
-Leon!? Chyba sobie żartujesz! Nie miałabym się z kim spotykać tylko z panem pępkiem świata!-powiedziała ostro po czym spojrzała na wyświetlacz swojego iPhona. Robiło się już późno, a ona miała się spotkać jeszcze z Ludmiłą -Dziękuje za dzisiejsze popołudnie, było bardzo miło, ale niestety umówiłam się z koleżanką i muszę iść
-To była dla mnie sama przyjemność. Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś to powtórzymy?-uśmiechną się do niej i pocałował w policzek
-Z miłą chęcią, a teraz muszę już iść, pa-pomachała mu jeszcze na pożegnanie i ruszyła do kawiarni Our Corner gdzie umówiła się z Ludmiłą. Od razu gdy weszła do środka zobaczyła te długie blond włosy
-Ludmiła!-podeszła uśmiechnięta do blondynki
-Viola-Lu wstała i się mocno przytuliły-Jezu ile myśmy się nie widziały. Tak się stęskniłam
-Ja za tobą też się stęskniłam kochana
-Dobrze to siadajmy i wszystko mi opowiesz
-I ty mi też pani prawnik-zaśmiały się
-Coś panią podać?-koło nich pojawiła się Francesca
-Violu to jest Francesca i jest właścicielką tej restauracji i właśnie wczoraj się poznałyśmy-blondynka się zaśmiała
-Tak to było mocne wejście, to co podać?-spytała uśmiechnięta
-Ja nie wiem z co proponujecie?-spytała Violetta
-W takim razie 2 razy Caffe late i tiramisu-zakomunikowała Lu
-Oczywiście zaraz przyniosę
-No to opowiadaj co cię sprowadza do Buenos Aires?
-Mój tatuś jak zawsze postawił na swoim i zaczęłam pracę w jednej firmie jego wspólników. Pracuje razem z synem właścicieli. Denerwujący typ. Uważa się za jakiegoś casanove
-No ale wiesz tacy zawsze są najseksowniejsi-uśmiechnęła się blondynka
-Przesadzasz, może jest przystojny no ale.....-nie dokończyła bo Lu jej przerwałą
-Na przykład mój przyjaciel totalny babiarz i imprezowicz a  ciacho z niego, że szok. Gdyby zmienił swój charakter już dawno byłby mój
-Taki sam jak Leon, tylko, że on nigdy się nie zmieni-oznajmiła biorąc łyk kawy
-Jaki Leon?!
-No ten z którym pracuje
-Popatrz się a mój przyjaciel też nazywa się Leon-blondynka się zaśmiała i zaczęła konsumować swoje  ciasto, a Violettcie zaczęło świtać w głowie
-Tylko mi nie mów, że Verdas!?
-Tak Verdas. Nie możliwe to ty z nim pracujesz. Faktycznie mówił mi, że ma zacząć pracować z jakąś dziewczyną z Madrytu
-To on jest twoim przyjacielem?!-obydwie były zszokowane-Jak ty możesz się z nim przyjaźnić?!
-Leon jest jaki jest, ale nie jest zły. Gdy się go pozna bliżej jest do wytrzymania.
-No dobra skoro zeszłyśmy już na taki temat to opowiadaj na pewno kogoś masz-spytała zaciekawiona Viola
-Ja?! Chyba żarty sobie robisz. Jestem sama i dobrze mi z tym-oznajmiła blondynka odrzucając swoje włosy do tyłu
Dziewczyny plotkowały jeszcze przez jakiś czas po czym rozeszły się do swoich domów. Umówiły się, że w weekend pójdą razem na imprezę i zabiorą jeszcze Fran.



Od razu mówię spokojnie nie będzie Dieletty;)
Rozdziały będą raczej krótsze, ale postaram się dodawać częściej bo mam dużo pomysłów;D
Mały szantażyk 25 komentarzy=next rozdział:**

Te amo<3

czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 1: Niezła i zadziorna

Violetta właśnie przekroczyła prób swojego nowego domu. Zastanawiała się po co jej taki gigantyczny dom skoro będzie mieszkać tu sama. Rozpakowałam się, wzięła relaksujący prysznic i położyła się spać. Była pewna obaw przed jutrzejszym dniem. W ogóle nie znała tych ludzi, nie miała pojęcia jak to wszystko się ułoży.
Jej budzik zadzwonił równo o 7:00. Miała 2 godziny na to żeby się przygotować. W wybrała elegnacki zestaw, chciała wyglądać profesjonalnie. Kiedy stanęła przed wysokim wieżowcem serce zaczęło jej mocniej bić. Jak już znalazła się na 10 pietrze wzięła głęboki oddech i podeszła do recepcjonistki
-Dzień dobry
-Dzień dobry. Pani Violetta?-spytała uśmiechnięta kobieta
-Tak to ja
-Bardzo mi miło, jestem Ashley. Pana Leona jeszcze nie ma. Dziś poniedziałek a on lubi sobie poszaleć-zaśmiała się
-A nie jest już trochę za stary na takie imprezy?-spytał nieśmiało
-Pani myśli.... nie, nie. Leon jest synem właścicieli. To z nim będzie pani pracować. Młody Verdas jest nie lada wyzwaniem, ale myślę, że podała pani temu zadaniu. W takim razie zaprowadzę panią....
-Proszę mi mówić Violetta-przerwała jej
-Dobrze, za tę zaprowadzę cię do biura. Poczekasz tam na niego, bo to również już twoje biuro-kobieta zostawiła Violettę w dużym pokoju. Szatynka była przekonana, że będzie pracować z ludźmi w wieku swojego ojca, ale nawet to dobrze nie będzie się czuła tak z krępowanie. Rozsiadła się wygodnie na obrotowym fotelu i odwróciła w stronę okna podziwiając widoki.

                                                                        ~*~

Przeklęty budzik. Kto w ogóle wymyślił takie urządzenie!? Dzwoni szatynowi nad uchem już chyba z godzinę. W końcu leniwie otworzył oczy i spojrzał na zegarek
-Szlag zaspałem!-powiedział sam do siebie i szybko wstał z łóżka. Już po 15 minutach  wsiadł do swojego Porsche i pojechał do firmy. Wysiadł z windy w pośpiechu zapinając marynarkę
-Spóźniłem się?-spytał się Ashley
-Tak. Pani Castillo czeka już w biurze
-Dzięki-powiedział i pobiegł pod biuro. Powoli otworzył drzwi i wszedł do środka. Szatynka usłyszawszy odgłos otwieranych się drzwi momentalnie się odwróciła. Leon gdy ją zobaczył staną w miejscu. Spodziewał się kobiety po 30-tce w okularach i sztywnym uniformem, a tu miłe zaskoczenie
-Yyy przepraszam za spóźnienie, ale wypadło mi coś ważnego-zaczął się tłumaczyć
-Rozumiem, ja też nie lubię wstawać w poniedziałek rano po udanej imprezie-uśmiechnęła się do niego-Jestem Violetta Castillo-oznajmiła podając mu rękę
-Leon Verdas-uścinął rękę dziewczyny-Czyli widzę, że Ashley już ci o mnie opowiedziała-Castillo tylko się uśmiechnęła, a Leona zajął wygodne miejsce w fotelu za biurkiem-No dobrze a więc zacznijmy od tego, że nienawidzę tej roboty i wszystko co związane jest ze słowem praca. Wiem już pewnie jakiem masz o mnie zdanie, ale i tak jak każda na pewno na mnie lecisz-powiedział z uśmieszkiem a Violetta przeszyła go wzrokiem
-Wybacz kotku, ale nie każda musi na ciebie lecieć i ja właśnie do nich należę-powiedziała ostro
-No to chyba jesteś pierwsza-puścił do niej oko po czym podał jakieś papiery-To jest twoja praca na najbliższy tydzień. Śmiało rozgość się a ja idę po kawę, też chcesz?-spytał będą już przy drzwiach
-Nie dziękuję objedzie się-odpowiedziała i zaczęła przeglądać papiery
Leon podszedł do Ashley
-Ashley zrobisz mi kawę i zaniesiesz do biura?! Ja idę na chwile do Hernandeza-poszedł korytarzem do końca i otworzył drzwi
-Cześć stary
-No witaj. Jak po weekendzie?-spytał Diego odrywając się od laptopa
-Daj sobie spokój z tym weekendem. Musisz lepiej poznać moją nową prawą rękę-Leon rozsiadł się w fotelu
-A co niezła?!-zaciekawił się
-Niezła i zadziorna w sam raz dla ciebie
-No nareszcie jakaś konkretna sztuka w tej firmie
-To życzę ci powodzenia bo zdobycie jej wcale nie będzie takie łatwe
-A co ty nie stratujesz?!
-Nie wiesz że ja lubię szybkie i łatwe laski
-No to okej, będę miał pole do popisu-Diego uśmiechną się do siebie i powrócił po swojej pracy a Leon wrócił do Violetty. Rozsiadł się na wygodnej sofie i otworzył laptopa. Próbował skupić się na tym co miał przed sobą, ale jego wzrok non stop kierował się na Violettę. Patrzył na jej piękne długie nogi które w połowie ud zasłaniała czarna spódniczka. Jej włosy delikatnie falowały przy ruchach jej ciała. Doskonale widział jej koronkowy stanik pod przeźroczystą bluzką już zaczął wyobrażać ją sobie w samej bieliźnie. Tak się nią zafascynował, że aż jego przyjaciel pobudził się do życia
-Musisz się tak na mnie patrzeć?! To jest denerwujące!-zwróciła się do niego dziewczyna co spowodowało przerwanie jego fascynacji
-Co ja na to poradzę, że takiej pięknej kobiety jeszcze nie widziałem-powiedział do niej zalotnie
-Daruj sobie te teksty dobrze?!-powiedziała i powróciła do swojej pracy.

                                                                           ~*~

Blondynka wyszła właśnie ze swojego biura. Po ciężkim dniu pracy miała zamiar udać się do domu i wziąść długą i relaksującą kąpiel, ale przed ten naszła ją ochota na coś słodkiego. Stanęła przed kawiarnią Our Corner. Bardzo spodobała jej się nazwa. Gdy tylko weszła do środka poczuła ten piękny zapach kawy. Siadła przy jednym ze stolików, na którym świeciła się mała zapachowa świeczuszka.
-Dzień dobry. Co podać?-podeszła do niej czarnowłosa dziewczyna
-Dzień dobry, po proszę Latte macchiato i tiramisu
-Oczywiście, zaraz przyniosę-dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i odeszła.Gdy Włoszka niosła kawę i ciasto nagle podjechała jej noga. Próbowała się utrzymać na nogach ale na marne. Cała taca z zawartością wylądowała na blondynce.
-Co pani zrobiła!?-krzyknęła i wstała-Jakie to gorące!!-mówiła wachlując bluzką
-Strasznie panią przepraszam, to było niechcący-mówiła zakłopotana Włoszka
-Wie pani ile kosztowała ta bluzka!? Majątek!!! Kupiłam ją tydzień temu od Chanel! Wie pani co to jest Chanel?-krzyczała coraz głośniej
-Na prawdę panią przepraszam. Nie wiem jak to się stało. Może pójdziemy na górę do mojego mieszkania i dam pani coś na przebranie-zaproponowała
-No wiesz przydało by się koteńeńku-blondynka lekko się uśmiechnęła i ruszyły do mieszkania.
-Proszę może to będzie dobre-powiedziała Włoszka przynosząc miętową bluzkę
-Nie pasuje mi do spodni, ale dobrze niech będzie-powiedziała niechętnie i ją ubrała
-Jeszcze raz strasznie przepraszam
-Dobrze dobrze nic się nie stało-machnęła ręką-A tak poza tym jestem Ludmiła
-Francesca
-No i to jest bardzo dobry początek naszej znajomości. Na pewno go nie zapomnę-zaśmiała się blondynka-Mogę cię o coś spytać?- zwróciła cię do Włoszki
-Tak, oczywiście-dziewczyna się uśmiechnęła
-Wiesz ja jestem ciekawska więc muszę spytać. Nie jest jest z tond, prawda?!
-Tak pochodzę z Włoch. Niedawno się przeprowadziłam i postanowiłam otworzyć właśnie tą kawiarnie-oznajmiła uśmiechnięta dziewczyna
-Bardzo mi się tu spodobało. To ciasto które wylądowało na mojej bluzce było bardzo dobre-obydwie się zaśmiały-Jeżeli miałabyś ochotę mogłybyśmy się kiedyś wybrać na miasto. Z chęcią cię oprowadzę-zaproponowała blondynka
-Na prawdę?! Było by mi straszne miło Wiesz za bardzo nikogo tu jeszcze nie znam
-Proszę tu jest moja wizytówka-podała Włoszce małą karteczkę
-Dziękuje na pewno zadzwonię-Ludmiła opuściła mieszkanie Włoszki i z uśmiechem na twarzy poszła do domu.

                                                                             ~*~ 

Dla Maxiego był to dzień jak co dzień. Miłość jego życia miała go gdzieś i nawet nie zwracała na niego uwagi. Przekroczył właśnie mury szkoły tańca w której uczył. Powolnym krokiem udał się do pokoju nauczycielskiego. Zdziwiło go to, że nikogo tu nie było. Dopiero teraz spojrzał na zegarek i zobaczył, że spóźnił się już 15 minut. Szybko wziął swoją torbę i pobiegł do sali w której miał zajęcia
-Przepraszam za spóźnienie-powiedział zasapany po czym rozpoczął zajęcia
Właśnie siedział i zajadał się frytkami kiedy nad swoim uchem usłyszał najpiękniejszy głos na świcie 
-Cześć Maxi mam do ciebie małą prośbę-Natalia położyła mu rękę na ramieniu przez co całe jego jedzenie wylądowało na ziemi (od autora-Nati też pracuje w tej szkole)
-Strasznie cię przepraszam nie chciałam-zaczęła się tłumaczyć
-Spokojnie nic się nie stało, to nie twoja wina-powiedział i zaczął zbierać jedzenie z podłogi-A więc co to za prośba?-spytał sięgając pod stół po resztki jedzenia
-Chciałam się spytać czy nie wybrałbyś się ze mną na weekend do Brazylii?-spytała niepewnie bawiąc się swoimi włosami. Maxi gdy to usłyszał to z wrażenia aż podniósł głowę przez co mocno uderzył się w stół
-Ałł-sykną z bólu i szybko wstał
-Maxi wszystko okej?-spytała zaniepokojona
-Tak wszystko w porządku-mówił trzymając się za głowę-Czy ja dobrze usłyszałem?! Chcesz żebyśmy razem pojechali na weekend do Brazylii!?-spytał zszokowany
-Tak, tylko nie zrozum mnie źle. Tutaj chodzi o kurs tańca latynoskiego, który właśnie wtedy się tam odbywa i potrzebuję partnera-mówiła nieśmiało wbijając swój wzrok w buty
-Nie no oczywiście, że z tobą pojadę nie ma problemu-mówił zadowolony a w środku aż skakał z radości. Miał nadzieje, że ten wyjazd coś między nimi zmieni.



I tak prezentuje się pierwszy rozdział.
Jak wam się podoba? Mi tak średnio
To opowiadanie będzie takie bardziej bezpośrednie, czyli będzie więcej takich sytuacji jak z Leonem^_^
Od razu mówię Leonetta nie będzie od razu, będziecie musieli trochę poczekać:)))
Czekam na komy;D


Buziaki:***


sobota, 15 lutego 2014

Prolog

Osiem charakterów, osiem gustów, osiem różnych wspomnień i osiem poglądów na świat. Na pozór zupełnie obcych sobie ludzi, których połączy magiczne uczucie, jakim jest prawdziwa przyjaźń. Bo jak wiadomo przyjaciel to drugie ja, połowa duszy mej. Przyjaźń jest cnotą, złotym środkiem między wadami, wrogością i pochlebstwami. I właśnie nasi bohaterowie przekonają się co oznacza słowo przyjaźń.
A wszystko zaczęło się tak....

Violetta Castillo młoda, wysoka szatynka o brązowych oczach i nienagannej figurze. Zawsze uśmiechnięta i tryskająca energią. Każdy chłopak się za nią ogląda i chciałby ją mieć, lecz ona nie zwraca na nich jakiej kol wiek uwagi. Ona szuka prawdziwej miłości, takiej od pierwszego wejrzenia. Chłopaka przy którym straci poczucie czasu, przy którym wszystko inne nie będzie mieć znaczenia, chłopaka za którego będzie gotowa oddać życie. Według jej ojca taka miłość nie istnieje. Rodzicielka Violetty rozwiodła się z nim kilka lat temu i wcale jej się nie dziwi, ale dlaczego zostawiła ją z ojcem?! Tego się już chyba nigdy nie dowie bo 2 lata temu zginęła w wypadku samochodowym. A wracając do pana Castillo. Światowej sławy inżynier, człowiek sukcesu. Życie toczy się według jego własnych zasad i zawsze musi postawić na swoim. I właśnie po raz kolejny tak się stało. Violetta praktycznie z dnia na dzień dowiedziała się, że musi opuścić Madryt i całe swoje dotychczasowe życie, ponieważ zaczyna pracę w Buenos Aires w firmie nowego współpracownika ojca. Chodź była dorosła nie miała nic do powiedzenia. Miała tylko się spakować i w siąść do samolotu. W Buenos Aires nie miała nikogo oprócz swojej koleżanki Ludmiły jeszcze z czasów piaskownicy. Głośno przęknęła ślinę i po raz kolejny poddała się ojcu spoglądając jeszcze przez okno samolotu na piękny Madryt.

Leon Verdas przystojny zielonooki szatyn. Rozpieszczany przez wszystkich dookoła. Zawsze dostawał to czego chciał. Przed rodzicami gra dobrego chłopczyka z manierami i klasą, ale jego oblicze było zupełnie inne. Wieczny imprezowicz zmieniający dziewczyny jak rękawiczki. Nie ma zamiaru wiązać się na stałe. Każda dziewczyna ślini się na jego widok, a on umie to wykorzystać. Lubi dziewczyny na jedną noc, a miłość jak sam mówi jest tylko jedna, bardzo cenna i sprzedawana tylko w paru egzemplarzach o które nie ma zamiaru się starać. Nie ważne co zrobi, jak się zachowa zawsze może liczyć na swoich przyjaciół. Lumiłe i Maxiego. Wszystko w jego życiu szło dobrze do puki rodzice nie oznajmili mu, że zaczyna pracę w ich firmie. On i praca to zupełne przeciwieństwa. Zawsze uważał, że jego piękna buźka załatwi wszystko, i znów będzie mógł żyć w samowolce, lecz tym razem się przeliczył. Postawiony przy biurku w czarnym garniturze pod krawatem nie miał nic do powiedzenia. W tym momencie czeka na zbawienie, a właściwie na swoją nową współpracownicę z Madrytu.

Ludmiła Ferro piękna niezależna blondynka z nie powtarzalnym charakterkiem. Stara się twardo stąpać po ziemi. Nie buja w obłokach tylko skupia się na faktach. Kocha modę i wszystko co z nią związane, ale w życiu wybrała inną drogę. Chodź była początkująca panią prawnik umiała się zabawić w dobrym towarzystwie. Skrycie podkochująca się w swoim przyjacielu Leonie. Dobrze wie, że dla niego nigdy nie będzie nikim więcej. W sumie nawet się z tego cieszy bo nie chciałaby cierpieć tak jak niektóre dziewczyny Verdasa, a poza tym nie chciałaby stracić takiego przyjaciela. Właśnie przemierzała uliczki Buenos Aires rozmyślając o spotkaniu ze swoją dawną koleżanką z dzieciństwa. Ma nadzieje, że ona i Violetta staną się najlepszymi przyjaciółkami

Maximilian Ponte chłopak o dużym poczuciu humoru. Znany z zamiłowania do tańca i muzyki. Na pozór skryty i wrażliwy, ale umie pokazać kto tu rządzi. Razem z Verdasem uwielbiają bywać w klubach z pięknymi paniami, dzięki którym życie na chwilę staje się piękniejsze. I właśnie chłopak lekkich obyczajów w pewniej chwili swojego życia spotyka czarnowłosą piękność, dla której stracił głowę od pierwszego spotkania. On od początku liczy na coś więcej niż tylko zwykłą znajomość. Ona broni się przed uczuciem jakim jest miłość. Czy ich serca zaczną bić w jednym rytmie?!

Francesca Cauviglia młoda Włoszka przemierzała uliczki Buenos Aires. Właśnie kilka dni temu przyjechała do tego pięknego miasta. Ma wielki potencjał i ambicję. Ma nadzieje, że tutaj znajdzie swoją prawdziwą miłość.Właśnie stanęła przed swoją nową kawiarnią Our Corner. Jeszcze nie wie, że ta kawiarnia będzie punktem spotkań grupki przyjaciół. To tu będą odbywały się wszystkie rozmowy. To tu będą się bawić i smucić. To miejsce będzie ich drugim domem



To jest prolog do nowego opowiadania.
Nie którzy z was  na pewno czytali notkę na moim drugim blogu. Na tym blogu co jakiś czas będzie pojawiać się rozdział, bo pomysł na to opowiadanie miałam już dawno.

 Czekam na wasze opinie:*

Te amo<3

poniedziałek, 10 lutego 2014

Epilog

„Pamiętacie, kiedy byliście małymi dziećmi i wierzyliście w bajki, marzyliście o tym, jakie będzie wasze życie? Biała sukienka, książę z bajki, który zaniesie was do zamku na wzgórzu. Leżeliście w nocy w łóżku, zamykaliście oczy i całkowicie, niezaprzeczalnie w to wierzyliście. Święty Mikołaj, Zębowa Wróżka, książę z bajki - byli na wyciągnięcie ręki. Ostatecznie dorastacie. Pewnego dnia otwieracie oczy, a bajki znikają. Większość ludzi zamienia je na rzeczy i ludzi, którym mogą ufać, ale rzecz w tym, że trudno całkowicie zrezygnować z bajek, bo prawie każdy nadal chowa w sobie iskierkę nadziei, że któregoś dnia otworzy oczy i to wszystko stanie się prawdą. Pod koniec dnia, wiara to zabawna rzecz. Pojawia się, kiedy tak naprawdę tego nie oczekujesz. To tak, jakbyś pewnego dnia odkrył, że baśń może się nieco różnić od twoich wyobrażeń. Zamek, cóż, może nie być zamkiem. I nie jest ważne długo i szczęśliwie, ale szczęśliwie teraz.”

Violetta, Leon i Aanabel żyją szczęśliwi we własnej bajce. Życie nauczyło ich, że nie ważne są pieniądze czy rywalizacja. Najważniejszą rzeczą jest miłość, która pokona wszystko i wszystkich. Ona jest naszym tlenem i tylko ona jest nam potrzebna do życia.

"Miłość cier­pli­wa jest, łas­ka­wa jest. Miłość nie zaz­drości, nie szu­ka pok­lasku, nie uno­si się pychą; nie jest bez­wstyd­na, nie szu­ka swe­go, nie uno­si się gniewem, nie pa­mięta złego; nie cie­szy się z nies­pra­wied­li­wości, lecz współwe­seli się z prawdą."



                                                   ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



I oto mamy epilog!! Taki sobie nie wiedziałem co więcej napisać.
Moja pierwsze opowiadanie dobiegło końca. Chce wam wszystkim serdecznie podziękować. Za to, że mnie czytaliście i wspieraliście. Za 635 komentarzy, 43 obserwatorów. Mój blog czytają osoby w aż 10 krajach, to jest na prawdę coś.
To co tu pisałam przez te prawie 4 miesiące było było czymś wspaniałym. Poznałam wspaniałych ludzi. Dużo się nauczyłam, dowiedziałam. To jest przygoda, która kiedyś na pewno się z kończy, ale jeszcze nie teraz.....
W tym tygodniu powinien pojawić się jeszcze prolog nowego opowiadania. Mam nadzieje, że się wam spodoba.

Te amo<3






niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 50

*2 tygodnie później*

*Violetta*
Już od jakiegoś czasu razem z Anabel jestem w domu. Leon nie odstępuje nas ani na chwile. Również wszyscy nasi przyjaciele i dziadkowie spędzają z nami dużo czasu. Zakochali się w Anabel tak jak my. Czasem nie mogę się dostać do własnej córki bo wszyscy chcą ją mieć. Właśnie stoję przy drzwiach i obserwuję jak Leon usypia naszą małą kruszynkę. Tak słodko razem wyglądają. Odłożył ją już do łóżeczka więc postanowiłam wejść. Leon stał do mnie tyłem więc go objęłam i mocno się przytuliłam
-Kocham was-szepnęłam mu do ucha
-Ja też was kocham-obrócił się w moją stronę i objął w tali. Przybliżył się do mnie i namiętnie pocałował w usta
-Leon chodźmy z tond jeszcze ją obudzimy-szepnęłam kiedy się od niego oderwałam
-Tak chodźmy-pociągną mnie za rękę i wyszliśmy z pokoju Anabel i poszliśmy do kuchni
-Na pewno mogę wyjść dziś z chłopakami?-spytał
-Leon oczywiście, że możesz, przecież nie będziesz non stop przy mnie siedział 
-Ok to ja pójdę się przebrać-powiedział i poleciał do garderoby
Międzyczasie przyszli Maxi, Fede, Thomas i Brodvay. Porozmawialiśmy trochę i zjawił się Leon więc postanowili się zbierać
-Tylko błagam was oddajcie mi go żywego-zwróciłam się do chłopaków
-Oj Violu przesadzasz, przecież my zawsze jesteśmy grzeczni-powiedział z uśmiechem Fede
-Mam wam przypomnieć Las Vegas?!
-To....to było dawno temu i nie prawda-próbował wykręcić się Thomas
-To my lecimy, pa-powiedział Fede i już chcieli wyjść
-Yhm Leon chyba o czymś zapomniałeś-Leon odwrócił się na pięcie i podszedł do mnie po czym wpił się w moje usta
-O proszę was dajcie spokój! Zabieramy go tylko na parę godzin!-oburzył się Maxi i odciągną ode mnie Leona po czym zniknęli za drzwiami.

*Leon*

Pierwsze z chłopakami wybraliśmy się na gokarty. Trzeba się w końcu najpierw zabawić. Później wybraliśmy się do klubu. Wypiliśmy parę drinków na rozluźnienie i postanowiliśmy ruszczyć dalej w poszukiwaniach lepszego klubu. Akurat przechodziliśmy kolo akademika w którym odbywała się impreza
-Chłopaki idziemy tam. Na pewno mają niezłe zaopatrzenie-zaproponował Thomas i wszyscy poszliśmy w jego ślady
Rzeczywiście impreza była przednia. Alkohol lał się litrami, była niezła muzyka i oczywiście niezłe laseczki. Gdyby nie fakt, że wszyscy byliśmy zajęci na pewno byśmy z korzystali. Po paru godzinach wyszliśmy z tam tond już nieźle wstawieni. Chwiejną postawą ruszyliśmy przed siebie. Po jakimś czasie zboczyliśmy z toru naszej wędrówki i znaleźliśmy się na jakiejś farmie
-Chłopaki gdzie my jesteśmy!? Przecież to jest jakaś wiocha!-Maxi rozkładał ręce miejsce w którym się znajdujemy
-To jest stadnina-oznajmił Thomas
-Czego?-spytał Maxi
-Jak to czego?! Koni!-dodał Thomas
-Jakich koni?! Co wy bredzicie. To jest stadnina lam!-powiedziałem wskazując na zwierze znajdujące się kilka metrów od nas
-Straty ty chyba lamy nie widziałeś!? Przecież to jest baran!-powiedział Brodvay i podeszliśmy do zwierzęcia
-Tak baran to jest chyba z ciebie!A to, to to jest kozica górska!-wydarł się Thomas
-Dobra nie ważne co to jest. Zróbmy sobie z tego jaja. Słuchajcie mam tu czerwoną szminkę....jak to się mówi mojej boyfriend-oznajmił Fede wyciągając z kieszeni owy przedmiot.
Już po jakimś czasie zwierze było pomalowane  czerwoną szminką. Na sobie miało kapelusz i spodnie ze stracha na wróble. Nasza zabawa trwała by dłużej gdyby nie zbliżające się kroki jakiś osób. Szybko zaczęliśmy uciekać. W oddali słyszeliśmy krzyki jakiś mężczyzn. Po paru minutacg biegu mocno zasapani zatrzymaliśmy się na jakiejś stacji benzynowej
-Wiecie co jest już 3 nad ranem, Chyba już czas cię Leon odstawić do żonki bo będzie zła-wymamrotał Maxi
-Jakiej żonki o czym w do mnie mówicie!?-spytałem zdziwiony
-O chłopie gdyby to usłyszała już miałbyś chyba obitą machę!-zaśmiał się Brodvay
-Ale kto by mi ją obił?!-dalej nie wiem o kim oni mówią
-No nie ważne przekonasz się nad ranem, a teraz chyba trzeba zadzwonić po taksówkę bo jesteśmy  w jakiejś czarnej dupie-Fede wyciągną telefon i zadzwoni po transport. Po jakiś 15 minutach przyjechała taksówka i pojechaliśmy. Trochę mi się zdrzemnęło i ocknąłem się dopiero kiedy chłopaki próbowali wyciągnąć  mnie z taksówki
-No to jesteśmy. Myślę, że trafisz do drzwi-Maxi poklepał mnie po ramieniu i się zmył
Wolnym krokiem podszedłem do drzwi, które był zamknięte. Pewnie mam gdzieś klucze! Zacząłem grzebać w kieszeni spodni. O są! Próbowałem trafić nimi do zamka, ale na marne. Te drzwi się chyba ruszają?!  O otworzyły się! Spojrzałem w górę i zobaczyłem w nich przepiękną szatynkę w krótkiej piżamce odsłaniającej jej piękne nogi. W tym momencie mój wzrok skupił się na jej biuście. Muszę przyznać, że ma całkiem pokaźny. Krótko mówiąc niezła z niej laska. Dopiero po chwili się ocknąłem
-Yyy przepraszam bo ja nie wiem czy dobrze trafiłem?
-Dobrze trafiłeś-oznajmiła
-To w takim razie bardzo się cieszę-powiedziałem opierając się o futrynę
-Ja też się cieszę, że żyjesz! A teraz marsz do łóżka!-rozkazała pokazując palcem
-Ale chwileczkę. Nie uważasz, że najpierw powinniśmy się lepiej poznać. Przecież nie pójdę do łóżka z obcą kobietą
-Obcą kobietą!?-oburzyła się-Jeszcze słowo a nie ręczę za siebie!-krzyknęła
-A nie faktycznie ja cię skądś znam....już wiem ty pracujesz w tym supermarkecie niedaleko-gdy to powiedziałem dostałem od niej z liścia i pociągała mnie za rękę do środka
-Ałł za co to było!?-spytałem trzymając się za obolały policzek
-Rano dowiesz się ca co to było!-krzyknęła i popchnęła mnie na łóżko. Było strasznie miękkie i wygodne. Przykryła mnie kołdrą i zaczęła wychodzić z pokoju
-A nie zostaniesz tu ze mną!? Bo wiesz myślałem..
-Niestety nie, wiesz muszę wracać do supermarketu!-krzyknęła i opuściła pokój
Byłem bardzo śpiący więc oczy od razu mi się zamknęły.

*Violetta*

Leon przegiął sobie wczoraj na maksa. Był tak pijany, że mnie nawet nie poznał. Z rana dziadkowie zabrali Anabel na spacer więc czekam aż łaskawy pan się obudzi i sobie porozmawiamy. Aktualnie piłam sobie kawę kiedy do kuchni wszedł Leon. Trzymał się za głowę i ledwo otwierał oczy. Siadł na krześle i oprał się łokciami o blat podtrzymując głowę
-O widzę, że balangowicz wstał. I jak się czujesz!?-specjalnie głośno mówiłam bo wiedziałam, że boli go głowa
-Nawet sobie nie żartuj. Zaraz pęknie mi głowa i tak strasznie boli mnie policzek-mówił chwytając się za obolałe miejsca
-Policzek cię boli bo ci się należało!
-Ale co ja zrobiłem?
-Najpierw wytłumaczysz mi co to jest!?-przejechałam ręką po jego policzku ścierając czerwoną szminkę
-Tooo nie mam pojęcia-oznajmił zdziwiony i staną na przeciwko mnie
-To jest szminka!
-Violuś posłuchaj nie pamiętam co dokładnie wczoraj robiłem, ale jestem pewien, że nie posunąłem się do czegoś niewłaściwego
-Wiem, że nie zrobiłeś niczego nie właściwego, bo to jest szminka Fran którą dałam jej na urodziny. Nie mam pojęcia jak się na tobie znalazła, ale chyba nie chcę wiedzieć. A wracając do waszej szalonej nocy. Tak się upiłeś, że nawet mnie nie poznałeś. Uważałeś, że pracuję w supermarkecie i byłeś jeszcze na mnie napalony!
-Przepraszam-powiedział z maślanymi oczkami-Kocham cię przecież wiesz i obiecuję, że to się już nigdy nie powtórzy, no oprócz tego, że mogę być na ciebie napalony-uśmiechną się, objął mnie w tali i już chciał mnie pocałować ale się odsunęłam
-Eee w policzek
-Dlaczego?-spytał smutny
-Bo czuć od ciebie jeszcze alkohol-wykonał moją prośbę i dwa razy pocałował mnie w policzek-Grzeczny chłopiec, a teraz idź się ogarnij bo rodzice zaraz wrócą z Anabel-Leon poszedł do łazienki a po chwili przyszli rodzice z Anabel, ale niestety nie mogli zostać bo mieli coś do załatwienia. Siedziałam z małą na kanapie w salonie i czekałam na Leona. Po chwili zjawił się ju zrobiony na bóstwo. Siadł na kanapie i objął mnie ramieniem
-Kocham was moje skarby-powiedział i pocałował mnie i Anabel w czoło
-Ja też was strasznie kocham-powiedziałam i bardziej wtuliłam się w Leona
Chodź czasem się kłócimy nie wyobrażam sobie żeby nie było go koło mnie. Razem z Anabel są dla mnie wszystkim i kocham ich bezgranicznie.





I otóż mamy 50 rozdział!!! Nie wyobrażacie sobie przez ile ja go pisałam. Miałam kompletną pustkę  w głowie i nic mi się nie kleiło.
I w tym momencie to opowiadanie dobiegło końca. W najbliższym czasie powinien pojawić się jeszcze epilog.
Dlaczego postanowiłam z kończyć to opowiadanie!? Totalna pustka w głowie, brak weny i pomysłów na dalsze wydarzenia. Pisanie tych ostatnich rozdziałów przychodziło mi z wielkim trudem, więc nie miało to już najmniejszego sensu, ale nie martwcie się w najbliższym czasie pojawi się nowe opowiadanie na które mam już pomysł:))
Proszę oceńcie ten rozdział i powiedźcie czy w ogóle dało się to czytać??!

Buziaki:***

wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział 49



-Co!? Jak to rodzisz?!-spytał zszokowany  
-No normalnie! Zaraz urodzę dziecko idioto!
-Przepraszam, już spokojnie nie denerwuj się. Już jedziemy do szpitala-szybko wyskoczył z łóżka i się ubrał, później pomógł mi. Non stop trzymałam się na brzuch, myślałam, że tu zaraz urodzę. Mieliśmy już wychodzić z domu
-Leon torba!-ledwo już mówiłam
-Jaka torba przecież mam twoją torebkę-nie no ja mu zaraz przywalę
-Torba do szpitala!
-A gdzie jest?-zaczął gonić w kółko
-W sypialni koło komody, rusz się!
-Skarbie spokojnie już idę-po chwili się pojawił-Widziałaś moje kluczyki od samochodu?-spytał szperając w jakiejś szufladzie
-Leon!?-podniosłam głos
-Spokojnie już je mam, a prawo jazdy masz, bo ja nie mam-w tym momencie nie wytrzymałam i przywaliłam mu książką leżącą obok na półce
-Uspokój się i chodź już!
-Ałł to bolało-powiedział trzymając się za głowę
-Bo miało boleć!-po długich wyczekiwaniach w końcu ruszyliśmy do szpitala. W szpitalu mieliśmy już wynajętą salę do porodu. Pielęgniarki od razu mnie przygotowały i położyły na łóżku. Po chwili przyszedł lekarz, zrobił jakieś badania powiedział, że wszytko w porządku i zaraz przyjdzie i będziemy rodzić. Leon non stop przy nie był. Mocno ściskałam jego dłoń i nie miałam zamiaru puścić
Leon....proszę cię aaaaa!-dostałam kolejny skurcz
-Spokojnie to tylko skurcz-uspokajał mnie
-Nie zostawiaj mnie-mówiłam dysząc
-Non stop przy tobie będę niczym się nie martw
-Leon?
-Tak kochanie
-Wiesz, że cię kocham, ale w tym momencie mam wielką ochotę ci przywalić! Nie wyobrażasz sobie przez co ja teraz przechodzę!
-Ja też cię kocham spokojnie, nie denerwuj się
-W takim razie zaczynamy-w sali pojawił się lekarz-Gotowa?-ja tylko pokiwałam głową- Na trzy, cztery prze pani z całej siły, a więc trzy, cztery i przemy!
-Aaa-wydałam z siebie głośny krzyk i zebrałam wszystkie swoje siły
-Tak znakomicie, mamy główkę. Jeszce raz postaraj się!-mówił do mnie lekarz. Po raz kolejny zebrałam się w sobie i parłam z całej siły. Tak mocno ścisnęłam rękę Leona, że aż zajęczał
-Tak jest mamy dziewczynkę-oznajmił lekarz a ja odetchnęłam z ulgą
-Dziewczynkę-wymamrotał Leon i opadł na podłogę
-Leon!?-on zemdlał no nie wierzę
-Spokojnie nic mu nie będzie to ze szczęścia-oznajmił lekarz-Matyldo pomóż panu-zwrócił się do pielęgniarki
-Dziękuje, dziękuję wszystko już jest w porządku -stanął na nogach-Tak się cieszę-mówił chwytając  moją dłoń-Jak się czujesz?
-To było niesamowite-uśmiechnęłam się do niego i po chwili miałam już na rękach małą kruszynkę. Gdy tylko ją zobaczyłam zakochałam się w niej bez pamięci
-Jest piękna-Leon promienie się uśmiechną i delikatnie chwycił jej malutką rączkę
-Piękna bo nasza. Patrz ma twoje oczy-zwróciłam się do Leona
-I twój uśmiech, uśmiech w którym zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Kocham cię
-Ja ciebie też-powiedziałam i złączyliśmy nasze usta w pocałunku. Po moi policzku spłynęło kilka łez
-Dlaczego płaczesz?-spytał Leon ocierając moje łzy
-Bo nie mogę uwierzyć, ze to wszystko prawda. Gdy przyjechałam tu dwa lata temu nie miałam nikogo. Byłam małą zagubioną dziewczynką, a teraz mam ciebie , Anabel, wspaniałych przyjaciół i najwspanialszych rodziców na świecie(mowa tutaj o rodzicach Leona), jestem po prostu szczęśliwa. Tak bardzo was wszystkich kocham-Leon przysunął się do mnie, objął mnie ramieniem i pocałował w czoło. Przez kilkanaście minut siedzieliśmy wpatrzeni w nasz mały cud, nie mogliśmy oderwać od niej oczu. Po chwili do sali weszli Amanda i Roberto
-Dzień dobry kochani-przywitała się-Ja się czujesz?-zwróciła się do mnie
-Dziękuje dobrze-odpowiedziałam z uśmiechem
-Jaka śliczna-powiedział Roberto na widok Anabel
-Mogę ją potrzymać?-spytała Amanda
-Oczywiście-dałam jej ją delikatnie na ręce. Odeszła kawałek i razem z Roberto wpatrywali się w nią jak w obrazek
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale muszę już zabrać maluszka-do sali weszła pielęgniarka-Amanda przekazała jej Anabel-I proszę nie męczyć długo mamusi ona też musi odpocząć-dodała pielęgniarka i wyszła z sali
-Nie będziemy wam już przeszkadzać. Przyjdziemy jutro-oznajmił Roberto i razem wszyli z sali
-Leon ty też już idź, odpocznij-powiedziałam do niego
-Wyganiasz mnie?! No wiesz co? Dobrze wyśpij się. Przyjdę z samego rana. Kocham cię-powiedział z uśmiechem i pocałował mnie w czoło
-Ja ciebie też-pomachałam mu jeszcze na pożegnanie. To była niezapomniana noc. Jestem bardzo zmęczona ale szczęśliwa.

*Leon*

Gdy wróciłem do domu wcale nie miałem zamiaru iść spać, roznosiła mnie energia. Wykręciłem numer do Maxiego. Nie obchodziło mnie że jest środek nocy
-Leon czy ty wiesz która jest godzina? Czego chcesz?-powiedział zaspanym głosem Maxi
-Zostałem ojcem!-wykrzyczałem do słuchawki
-Nie no stary gratulacje-mówił już ożywiony Maxi-Nati słyszałaś Violetta urodziła!-powiedziała a ja w słuchawce usłyszałem tylko jej pisk
-Musimy to uczcić w sobotę!-oznajmił zadowolony
-Też tak myślę, kończę już, cześć-ledwo co się rozłączyłem i już ktoś dzwoni
-Aaaaa-pierwsze co usłyszałem w słuchawce to pisk-Tak się cieszę!-była to Fran
-Ale z kąt ty już wiesz?
-Nati-oznajmiła
-Mogłem się domyślić
-Dobrze nie będę cię już męczyć jeszcze raz gratuluję-powiedziała i się rozłączyła
Wziąłem szybki prysznic i położyłem się do łóżka. Długo jeszcze myślałem o moich dwóch wspaniałych kobietach. Wiele przeszliśmy i mam nadzieje, że teraz będzie już tylko lepiej i już na zawsze będziemy razem. Z tymi myślami zasnąłem.
Rano obudziłem się o godzinie 9. Kiedy spojrzałem na telefon miałem 30 nieodebranych SMS-ów i 10 połączeń. Wieści bardzo szybko się rozchodzą. Ogarnąłem się i od razu pojechałem do szpitala. Kiedy tylko wszedłem na oddział podeszła do mnie pielęgniarka
-Dzień dobry-przywitała się z uśmiechem
-Dzień dobry-odpowiedziałem
-Żona jeszcze śpi, ale jak pan chcę przyniosę panu córeczkę?
-Tak, bardzo dziękuję-uśmiechnąłem się do niej i ruszyłem w kierunku sali Violetty. Usiadłem na krześle obok łóżka i się na nią patrzyłem. Tak słodko wygląda jak śpi. Po chwili pielęgniarka przyniosła Anabel w małym wózeczku. Ona nie spała tylko patrzyła się na mnie tymi swoimi dużymi oczami. Od razu się uśmiechnąłem i wziąłem ją za ręce. Chwyciłem jej malutką rączkę i zacząłem chodzić z nią po sali. Delikatnie zaczęła mrużyć oczka. Widać było że chce jej się spać. Postanowiłem, że spróbuję jej coś zaśpiewać. Cichutko zacząłem nucić Nuestro Camino. Po chwili jej oczka się zamknęły. Uśmiechała się przez sen. Ciekawe czy jej się coś śniło. Położyłem Anabel do wózeczka i się w nią wpatrywałem
-Leon-usłyszałem ciszy szept. Była to Viola
-Witaj skarbie uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem-Jak się czujesz?
-Jestem trochę zmęczona, ale poza tym wszystko jest w porządku. Od kiedy tu siedzisz?
-Od jakiegoś czasu. Uwielbiam na ciebie patrzeć jak śpisz
-Kocham cię-uśmiechnęła się do mnie
-Ja ciebie też



Szczerze to tak średnio podoba mi się ten rozdział, ale nie mam siły go już poprawić.
I co by tu jeszcze napisać??.....nie wiem rozdział może w piątek:))
Buziaki:****

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 48

*6 miesięcy później*

Minęło już pół roku od kont jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie Już niedługo na świat przyjdzie nasz skarb. Będziemy mieć córeczkę. Postanowiliśmy, że nazwiemy ją Anabel. Cała wyprawka jest już gotowa. Leon zachwycał się bardziej niż ja przy wybieraniu malutkich różowych ubranek. Strasznie go kocham. Przez okres tych kilku miesięcy bardzo się mną opiekował. I kiedy miałam już wszystkiego serdecznie dość i przez moje hormonki miałam ochotę wszystkich pozabijać on po prostu przyszedł, przytulił mnie i pozwolił mi się wypłakać w swoją koszulę. O nic nie pytał, i nie prawił mi kazań po prostu był. A co u naszych przyjaciół!? Maxi i Nati się zaręczyli i planują ślub w najbliższej przyszłości. Fran znalazła swoją miłość Marko, a u reszty naszych gołąbeczków bez zmian. Leon zaczął pracować w firmie swojego taty, ale oczywiście powiedział, że na razie będzie pracował w domu bo musi mieć mnie na oku, więc mam go 24 na dobę. Co do muzyki, nie zrezygnowaliśmy z niej. Często piszemy wspólnie piosenki albo wychodzimy do klubu karaoke.
Przekręciłam się na drugi bok i na budziku zobaczyłam, że jest już 10. Czas wstawać. Leona już nie było. Nigdy mnie nie budzi gdy wstaje. Mówi, że potrzebuję dużo snu. Skoro tak uważa to się mu nie sprzeciwiam bo lubię sobie pospać. Wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki. Po wykonaniu czynności toaletowych poszłam do garderoby. Jak zwykle nie mam się w co ubrać. Wyglądam jak kopka siana i wszystko jest na mnie za małe. Postanowiłam ubrać wygodne spodnie dresowe i podkoszulkę bo dzisiaj nigdzie nie wychodzę. W kuchni czekało już na mnie śniadanie. Sałatka owocowa. Tosty z dżemem i nutellą, do tego miałam pokrojonego banana i sok z świeżo wyciskanych pomarańczy. Codziennie rano robi mi śniadanie, jest po prostu cudowny. Po zjedzeniu przepysznego śniadania udała się do gabinetu bo wiedziałam, że tam znajdę Leona. Był tak zapatrzony w papiery, że nawet nie zauważył iż weszłam. Dopiero gdy wyrwałam mu kartki z rąk ockną się
-Już wstałaś myszko?!-uśmiechną się i przyciągną mnie do siebie tak, że siadłam mu na kolanach-I jak się czują dwie moje najwspanialsze kobiety na świecie?-spytał i położył rękę na moim brzuchu
-Dziś wyśmienicie-powiedziałam i pocałowałam go w usta-A teraz jeszcze lepiej-oznajmiłam po oderwaniu się od siebie
-Cieszę się, że wszystko w porządku bo idziemy dzisiaj na kolację-oznajmił z uśmiechem
-Co!? Jaką kolację!? Z kim?
-Z rodzicami i kontrahentami z Brukseli
-O nie ja nigdzie nie idę!
-Dlaczego?
-Czy ty widzisz jak ja wyglądam?! Jak jakaś piłka!  I na dodatek nie mam żadnej ładnej sukienki która by na mnie pasowała!
-Violuś jesteś piękna i nie opowiadaj takich rzeczy, a o sukienkę się nie martw ja już coś wymyśle-powiedział z uśmiechem i mnie pocałował
-Dobrze, ale jak tylko będę się źle czuła to od razu z tam tond wyjdziemy?
-Tak, jedno twoje słowo i od razu wychodzimy
-W takim razie muszę się iść przygotować-powiedziałam i opuściłam jego gabinet

*Kilka godzin później*
Jestem już prawie gotowa brakuje mi jeszcze sukienki, a to chyba najważniejsza sprawa. Nagle do pokoju wszedł Leon z dużym białym pudełkiem
-Proszę dla ciebie, otwórz-powiedział i wręczył mi pudełko. Delikatnie ściągnęłam wieczko i wyciągnęłam sukienkę. Była prześliczna
-Z kąt ty ją wziąłeś?! Jest piękna-pisnęłam i rzuciłam mu się na szyję
-Dla mojej księżniczki wszystko
-Kocham cię
-Ja ciebie też-nie umiałam się powstrzymać i musiałam go pocałować. Leon bez wahania oddał pocałunek, ale po chwili się odsuną-Violu bo się spóźnimy
-Tak, już idę się ubrać. Do tej sukienki dobrałam te buty. Oczywiście Leonowi się nie spodobały, bo uważa, że nie mogę chodzić w takich wysokich butach. Po jakiś 15 minutach podjechaliśmy pod duży 5 gwiazdkowy hotel. Gdy weszliśmy do środka nasi rodzice już czekali, czyli Amanda i Robert.
-Violu wyglądasz prześlicznie-powiedziała Amanda po czym mnie uściskała
-Dziękuję, ale to zasługa Leona. To on kupił mi tą sukienkę
-Ty synku?! Niewierze-zaśmiała się
-No wiesz co mamo?! Fochłem się-powiedział Leon
-Oj nie fochajcie się tylko chodźcie idziemy
Po chwili udaliśmy się do restauracji gdzie czekali na nas już kontrahenci. Było to dwóch mężczyzn i kobieta. Atmosfera była bardzo miła. Przyjemnie się nam rozmawiało. Poznałam Claris. Okazało się, że jest w tym samym wieku co ja i Leon i ma już roczną córeczkę, więc miałyśmy o czym rozmawiać. Nasz mały skarb podczas kolacji bardzo rozrabiał. Kopała jak nigdy, ale ja nie zwróciłam na to większej uwagi. Koło 23 wróciliśmy do domu. Byłam bardzo zmęczona, więc od razu położyłam się spać
W nocy obudził mnie okropny ból dołem brzucha. Szybko wstałam do pozycji siedzącej i po chwili znów to samo, nie samowity skurcz. Zaczęłam szybciej oddychać i się denerwować
-Leon! Leon!-zaczęłam go szturchać i znów nie samowity skurcz. Teraz zacisnęłam dłoń na jego ramieniu
-Ałł! Viola co się dzieje?!-odwrócił się w moją stronę
-Leon.....ja rodzę!!




Dostałam przypływu weny na ten rozdział bo miał się dzisiaj nie pojawić;))
Mam ferie, więc w tygodniu postaram się coś dodać:D
Czekam na komentarze:-)

Buziaki:***