Autor: Emilly Cameron
Ona szatynka o czekoladowych oczach. Delikatna przyjechała do Buenos Aires. Zostawiła swoją rodzinę w Seattle, przez bliższy czas zamieszka ze swoją przyjaciółką Ludmiłą Frerro. Na razie szuka pracy, jest po studiach . Podobno Frerro ma dla niej propozycję pracy.
On szatyn o zielonych oczach w których można się zatopić. Mieszka ze swoim przyjacielem Federico Parsqerlli i Lu . Pracuje z przymusu w firmie ojca. Prawie zawsze imprezuje , a dziewczyny zmiena jak rękawiczki.
Jakim cudem się zbliżą ? To wiem tylko ja. Kompletne dwa przeciwieństwa staną się jednością.
~♥~
*violetta*
Właśnie odebrałam swoją purpurową walizkę. Na nosie swobodnie leżały okulary przeciwsłoneczne Chanel. Na sobie miałam krótkie spodenki i szarą bluzkę top. Włosy były w lekkim nieładzie odrzucone na plecy. W oddali widziałam blondynkę rozmawiającą z dwoma facetami w moim wieku.
- Mała nie skacz do mnie, bo ze mną się nie zadziera - złapał mnie za nadgarstek.
*Leon*
Na lotnisku V wyglądała nieziemsko. Ta przyjaciółka Lu nie jest taka zła jak mi się wydawało. Ciekawe jaka jest w łóżku. Nie Verdas o czym ty myślisz. Pewno się tak łatwo z nią nie będzie. Ale każda mi ulegnie.
- Verdas nad czym tak myślisz ?- w pewnym momencie do mojego pokoju wszedł Fede.
- Dlaczego on wszystko wie ?
- Tobie tylko jedno w głowie, stary chodź na kolację- będzie okazja aby pokazać że nie jestem taki zły.
*Violetta*
Z tym palantem mam spędzić bliższy czas. Istny koszmar.
Rozpakowałam swoje rzeczu i włożyłam do szafy. Miałam pisać do mamy.
Szlag. Usłyszałam głos Lu, woła mnie na kolację. Ja kiedyś zwarjuje.
Specjalne narzuciłam na siebie prześwitującą bluzkę i krótkie spodenki,
które uwielbiam. Włosy zostawiłam tak jak są.
Na dole już siedział Fede i reszta. Cały czas czułam na sobie wzrok Leona. Przez co na twarz wszedł mi chytry uśmieszek. Po szłam zgrabnym krokiem do Luśki, która gotowała w kuchni. - No Violka dla kogo ty się tak wystroiłaś?- na jej twarzy było wszystko widać. - Lu wiesz że muszę postawić na swoim, pokazać jaka jestem- o mały
włos a lu by wybuchła śmiechem. Od razu wzięłam sałatkę i poszłam do
jadalni. Ciągle czułam na sobie jego wzrok.
- Leon ale chyba nie powinieneś tam patrzeć- wskazałam na mój biust. Speszył się. Yes! - Federico ja chyba zjem w pokoju- popatrzyłam na Fede błagalnym wzrokiem. - Nie stary nie odbierzesz nam zaszczytu jedzenia z kimś takim jak ty- to wywołało śmiech. - Wariat- parsknął Leon.
~♥~
Na dole już siedział Fede i reszta. Cały czas czułam na sobie wzrok Leona. Przez co na twarz wszedł mi chytry uśmieszek. Po szłam zgrabnym krokiem do Luśki, która gotowała w kuchni.
- Leon ale chyba nie powinieneś tam patrzeć- wskazałam na mój biust. Speszył się. Yes!
Po kolacji, była godzina 23 usłyszałam dzwonek do drzwi. Uchyliłam lekko drzwi. Przeraziłam się na widok...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
PS. Przepraszam nie mogłam wyrównać czcionki