*Następnego dnia*
Violetta delikatnie otworzyła oczy w, które zaraz poraziły ją promienie ciepłego słoneczka. Dopiero po chwili przypomniała sobie wszystkie wydarzenie ze wczorajszego dnia. Na samo wspomnienie po jej policzku zaczęły spływać łzy, kótre szybko starła. Rozglądnęła się po sypialni, ale nigdzie nie zobaczyła Leona, który przyszedł do niej w nocy. W dalszym ciągu nie wiedziała dlaczego przy nim czuła się bezpiecznie. Przecież on nie wcale jest lepszy od Diego. On również zamieszany był w ten zakład, ale mimo tego nie potrafiła być na niego zła. Obróciła się na drugi bok i wtuliła do poduszki na której leżał Leon. Dalej czuła niesamowitą woń jego perfum. Jeszcze mocniej przycisnęła nos do poduszki żeby bardzo wyraźnie czuć zapach jego pięknych perfum. Leżała tak przez chwilę z uśmiechem na twarzy po czym wstała z łóżka i udała się do łazienki. Po porannych czynnościach zeszła na parter swojego domu. Na stole w kuchni znajdowała się karteczka.
Przepraszam, że wyszedłem bez pożegnania, ale miałem rano ważne spotkanie.
Gdybyś tylko czego potrzebował to jestem do twojej dyspozycji.
Śniadanie masz na stole w jadali. Smacznego:)
Jeszcze raz bardo cię przepraszam za całe wczorajsze zajście.
Leon
Po przeczytaniu karteczki Violetta mimowolnie się uśmiechnęła. Nie miała pojęcia co się z nią dzieje. Przecież tu mowa o Leonie a ona się uśmiecha. Jeszcze wczoraj był najgorszą osobą na świecie i z kończonym idiotom a dziś gdy o nim myśli robi jej się ciepło na sercu. To, że wczoraj okazał trochę serca nie znaczy, że nagle stał się kochany. To jest dalej ten sam Leon. Podrywacz, bawidamek i imprezowicz. Rzuciła karteczką o stół i udała się do jadali gdzie czekało na nią śniadanie i znów się uśmiechnęła.
-Nie Violetta przestań!-krzyknęła na samą siebie po czym siadła do stołu i zjadła pyszne śniadanie.
Do pracy była już spóźniona ponad 2 godziny, ale i tak postanowiła, że pójdzie. Miała się przejść pieszo, ale zaczęła się bać, że Diego może się gdzieś pojawić więc wsiadła do swojego auta i udała się do firmy. O dziwo nie było nikogo oprócz Ashley. Udała się do biura i włączyła laptopa po czym patrzyła się na pulpit na którym widniał napis Verdas Company.
-Verdas. Violetta Verdas-mówiła do siebie-Nie to nie pasuje. Przecież on jest.....a ja.....Nie stop o czym ja w ogóle myślę!-w dalszym ciągu do siebie mówiła
-Violetta dobrze się czujesz?-usłyszała jakiś damski głos. Szybko podniosła głowę i ujrzała Ludmiłę
-Co?! Jaaa tak czuję się dobrze. A co?! I od kiedy tu stoisz?-zaczęła zadawać pytania
-Przed chwilą przyszłam i widzę, że coś do siebie mówiłaś-oznajmiła i zajęła miejsce po drugiej stronie biurka
-A co cię do mnie sprowadza?
-Po pierwsze to mam na ciebie focha! Jak mogłaś nie powiedzieć swojej najlepszej przyjaciółce?! Wiesz ja od początku wiedziałam, że prędzej czy później będziecie razem! Ja wiem, że on jest czasami wkurzający, ale sama się w nim kiedyś kochałam. Przecież jemu nie da się oprzeć no sama przyznaj!?-blondynka mówiła jak najęta a Violetta patrzyła na nią ze zdziwieniem
-Yyy Ludmiła o czym ty do mnie mówisz?-spytała zdziwiona
- No błagam cię nie udawaj głupiej?!
-Ale ja na prawdę nie wiem o czym ty mówisz!?
-Widziałam dzisiaj jak Leon wychodził rano z twojego domu! No chyba mi nie powiesz, że o 7 rano był na kawie?!-po tych słowach Violetta zaczęła się śmiać
-Boże Ludmiła jak ty już coś wymyślisz
-Co wymyślę?! Przecież widziałam na własne oczy!
-Tak Leon był u mnie, ale my nie jesteśmy razem ani nic do niego.... nie czuję-dziewczyna na chwilę się zastanowiła się czy na pewno nic do niego nie czuje, ale była pewna tego co mówi-Po prostu można powiedzieć, że mi pomógł
-Pomógł ci!?
- Emmm to może ja opowiem ci wszystko o d początku. [...] No i właśnie poprosiłam Leona żeby został zemną na noc, bo się bałam i temu rano widziałaś go jak wychodził z mojego domu-szatynka opowiedziała Ludmile o całej wczorajszej sytuacji i zakładzie chłopaków
-Jak on mógł ci w ogóle coś takiego zrobić!? Już jest martwy!-krzyknęła zdenerwowana blondynka
-Lu spokojnie
-Co spokojnie?! Jak on mógł ci coś takiego zrobić?!
-Lu wszystko jest już wyjaśnione. Przeprosił mnie i nawet pokazał, że ma jakieś uczucia. Stało się, ale czasu przecież już nie cofniesz
-Nie wierze ty go bronisz?! A ostatnio go jeszcze nie nawidziaś
-Ja go nie bronie....-chciała wszystkiemu zaprzeczyć, ale akurat do biura wszedł Leon
-Witam piękne panie o czym tak zawzięcie rozmawiacie?-spytał z usmiechem
-A tak się akurat składa, że o tobie-oznajmiła blondynka i stanęła na przeciwko Leona-Wiesz gdyby nie ta twoja piękna buźka to już dawno bym ci przywaliła!-krzyknęła i uderzyła go torebką w ramię po czym wyszła
-Ałł a jej co?-spytał trzymając się za obolałe miejsce
-Wiesz jaka jest Ludmiła musi wiedzieć wszystko
-A to już wiem za co mi się dostało-powiedział i siadł na przeciwko szatynki-Violetta ja chcę cie jeszcze raz bardzo przeprosić. Nie wiem co mi w ogóle strzeliło do głowy. I wiem, że za mną nie przepadasz, ale daj mi szanse albo proszę cie chociaż mnie już nie bij-obydwoje się zaśmiali
-Dobrze nie będę cie już bić-powiedziała z uśmiechem-Wiesz jestem przekonana, że pod tą maska bad boy'a kryje się fajny chłopak
-W takim razie jeśli chcesz lepiej poznać tego chłopaka to zapraszam cię do Nowego Jorku
-Co!?
-W ten weekend lecę do NY żeby podpisać jakąś umowę, ale to będzie jedna kolacja a później możemy pozwiedzać miasto. Pójść do najlepszych sklepów odzieżowych cokolwiek i nie przyjmuje odmowy-uśmiechną się do niej
-Te zakupy mnie przekonały-uśmiechnęła się-Ale jest jeszcze jeden warunek
-Jaki?!
-Zrobisz mi teraz kawę
-No dobra niech ci będzie-zaśmiał się i udał się do kuchni. Violetta dalej spoglądała na miejsce gdzie siedział Leon. Chyba pierwszy raz od kąt się poznali rozmawiali ze sobą normalnie.
Po chwili wstała ze swojego fotela i udała się do półki z której wyciągnęła duży segregator. Zapatrzona w Leona który właśnie wszedł upuściła go i wszystkie kartki wypadły. Szybko kucnęła i zaczęła je zbierać
-Wiesz masz strasznie seksowny tyłeczek-powiedział i podszedł do niej i zaczął zbierać kartki
-Leon!?
-No co mówię prawdę-odpowiedział i spojrzał jej w oczy. Violetta lekko się zawstydziła i spuściła głowę
-Czemu mi to robisz?-spytała i podniosła wszystkie kartki
-Ale co?-stanął na przeciwko niej
-Mówisz mi takie rzeczy i się rumienię
-A co nie lubisz jak cię ktoś komplementuje? Przecież nie masz się czego wstydzić, poza tym ślicznie się rumienisz-uśmiechną się do niej a na policzkach Violetty znów pojawiły się lekkie rumieńce
-Emm może wrócimy do pracy?! -zahaczyła kosmyk włosów za ucho i podążyła do swojego biurka. Leon nie mógł oderwać wzroku od Violetty. Był jak zahipnotyzowany. Dopiero po chwili się opamiętał i zajął swoje miejsce.
~*~
-Lu wszystko jest już wyjaśnione. Przeprosił mnie i nawet pokazał, że ma jakieś uczucia. Stało się, ale czasu przecież już nie cofniesz
-Nie wierze ty go bronisz?! A ostatnio go jeszcze nie nawidziaś
-Ja go nie bronie....-chciała wszystkiemu zaprzeczyć, ale akurat do biura wszedł Leon
-Witam piękne panie o czym tak zawzięcie rozmawiacie?-spytał z usmiechem
-A tak się akurat składa, że o tobie-oznajmiła blondynka i stanęła na przeciwko Leona-Wiesz gdyby nie ta twoja piękna buźka to już dawno bym ci przywaliła!-krzyknęła i uderzyła go torebką w ramię po czym wyszła
-Ałł a jej co?-spytał trzymając się za obolałe miejsce
-Wiesz jaka jest Ludmiła musi wiedzieć wszystko
-A to już wiem za co mi się dostało-powiedział i siadł na przeciwko szatynki-Violetta ja chcę cie jeszcze raz bardzo przeprosić. Nie wiem co mi w ogóle strzeliło do głowy. I wiem, że za mną nie przepadasz, ale daj mi szanse albo proszę cie chociaż mnie już nie bij-obydwoje się zaśmiali
-Dobrze nie będę cie już bić-powiedziała z uśmiechem-Wiesz jestem przekonana, że pod tą maska bad boy'a kryje się fajny chłopak
-W takim razie jeśli chcesz lepiej poznać tego chłopaka to zapraszam cię do Nowego Jorku
-Co!?
-W ten weekend lecę do NY żeby podpisać jakąś umowę, ale to będzie jedna kolacja a później możemy pozwiedzać miasto. Pójść do najlepszych sklepów odzieżowych cokolwiek i nie przyjmuje odmowy-uśmiechną się do niej
-Te zakupy mnie przekonały-uśmiechnęła się-Ale jest jeszcze jeden warunek
-Jaki?!
-Zrobisz mi teraz kawę
-No dobra niech ci będzie-zaśmiał się i udał się do kuchni. Violetta dalej spoglądała na miejsce gdzie siedział Leon. Chyba pierwszy raz od kąt się poznali rozmawiali ze sobą normalnie.
Po chwili wstała ze swojego fotela i udała się do półki z której wyciągnęła duży segregator. Zapatrzona w Leona który właśnie wszedł upuściła go i wszystkie kartki wypadły. Szybko kucnęła i zaczęła je zbierać
-Wiesz masz strasznie seksowny tyłeczek-powiedział i podszedł do niej i zaczął zbierać kartki
-Leon!?
-No co mówię prawdę-odpowiedział i spojrzał jej w oczy. Violetta lekko się zawstydziła i spuściła głowę
-Czemu mi to robisz?-spytała i podniosła wszystkie kartki
-Ale co?-stanął na przeciwko niej
-Mówisz mi takie rzeczy i się rumienię
-A co nie lubisz jak cię ktoś komplementuje? Przecież nie masz się czego wstydzić, poza tym ślicznie się rumienisz-uśmiechną się do niej a na policzkach Violetty znów pojawiły się lekkie rumieńce
-Emm może wrócimy do pracy?! -zahaczyła kosmyk włosów za ucho i podążyła do swojego biurka. Leon nie mógł oderwać wzroku od Violetty. Był jak zahipnotyzowany. Dopiero po chwili się opamiętał i zajął swoje miejsce.
~*~
*Natalia* |
Dziewczyna właśnie siedziała w kawiarni i nerwowo poruszała nogami i tarła dłonie. Dziś umówiła się z Maxim. Chce mu coś ważnego powiedzieć, ale nie ma pojęcia jak to zrobić. Teraz wszystko zaczęło się układać. Z Maxim świetnie się dogadywali i spędzali ze sobą coraz więcej czasu. I wszystko było by dobrze gdyby nie ta wiadomość. Nie wiedziała jak Maxi na nią zareaguje, ale sam mówił, że ją kocha. Ma nadzieje, że jej nie zostawi z tym wszystkim samej, bo sobie nie poradzi. Z rozmyślań wyrwał ją głos Maxiego
-Hej-przywitał się i pocałował ją w policzek
-Heejjj-odpowiedziała nerwowo
-Zamawiamy coś?
-Yyy wiesz nie mam na nic ochoty. Chciałam z tobą porozmawiać. To ważne
-Mów co się stało. Właśnie widzę, że jesteś zdenerwowana-oznajmił
-Jaa nie wiem jak ci to powiedzieć, Nie wiem jak na to zareagujesz-powiedziała i spuściła głowę
-Ej spokojnie. Powiedz co się stało bo się martwię-chwycił ją za podbródek i podniósł do góry
-Maxi bo chodzi o tamtą noc w Brazylii-mówiła najciszej jak umiała
-Już mówiliśmy, że nie będziemy do tego wracać
-Ale Maxi niestety musimy! Ja nie chciałam żeby to się tak z kończyło--krzyknęła a z jej oczu zaczęły spływać łzy
-Natalia co się stało?-Maxi kucną na przeciwko Nati i chwycił jej dłonie
-Maxi bo ja......ja jestem w ciąży-powiedziała i wybuchła płaczem
Chłopaka zamurowały słowa Natalii. Nie spodziewał się czegoś takiego. Chwilę stał w bezruchu po czym ją przytulił. Miał mętlik w głowie, ale wiedział, że kocha Natalię i to właśnie jest kobieta jego życia. Już po chwili pragną tego dziecka i wiedział, że zrobi wszystko żeby Natalii i ich dziecko było szczęśliwe.
Przepraszam, że wczoraj rozdział się nie pojawił, ale nie miałam czasu.
Za to teraz jestem chora i siedzę w domu więc do piątku może pojawi się jakiś rozdział.
Mam nadzieje, że się wam podoba:)
Leonetta coraz bliżej, ale jeszcze troszeczkę musicie pocierpieć:D
Buziaki:***